morpho.pl





WdAhu Wallzine Wspinaczkowy Nr 17
marzec 2005

Motto numeru: moloko and ultraviolence

TheNEWS  



A oto news Matka-Wszystkich-Newsów


Magazyn Górski przestał być zwyczajnym magazynem górskim, a stał się magazynem artystycznym, innymi słowy osiągnął wyższy etap w rozwoju ewolucyjnym. A stało się to dzięki wprowadzeniu na łamy najnowszego numery MG śmiałego eksperymentu metatekstualnego w postaci auto-wywiadu przeprowadzonego przez redaktora MG z redaktorem MG. Zabieg iście postmodernistyczny! Sukces ten był jedynie możliwy dzięki odwadze i skromności redaktora naczelnego MG, który pozwolił, aby jego osoba stała się dziełem sztuki! WdAhu chyli czoła przed wizjonerstwem MG i zapewnia, że będziemy starać się za wszystkich sił podążać za tym szlachetnym przykładem - a zatem będziemy pisać jedynie o sobie, o swoich dokonaniach, o swojej urodzie, o swojej inteligencji, o swoich walorach, etc. Wiemy, że nie będzie to łatwe, ale sztuka wymaga od nas poświęceń!


A tak na marginesie należy dodać, że notowania cen akcji Gucciego gwałtownie skoczyły na giełdzie tokijskiej...


NOCOMMENT 



  • Szalony chce załozyć frakcję narodowo-prawicową na łonie wdh
  • Paco już nie chce brać odżywek bo przestraszył się krytyki mediów
  • Kuba przestał pić alkohol bo Mama powiedziała mu, że zostanie pijakiem
  • IPN ujawnił, że Radi uprawia seks przed ślubem
  • Mechanior jest katolikiem i kibicem Wisły
  • Panda zapiąłby Kate Brown na śpiocha
  • Wujo Marian jest kelnerem
  • Pcheła z Rottenem przebierają się w damskie ciuszki






lyzanie kultury  



W miniony piątek w ramach "lyzania kultury" udaliśmy się do kyna.... Po drodze zakupiliśmy niezidentyfikowaną ilość wina marki "Sofia" - nieodzowny atrybut każdego szanującego się konesera kinematografii. Na miejscu, w sklepie, miła pani próbowała nam je otworzyć, niestety przy okazji nadrywając korek - cóż za brak kompetencji - do biblioteki kurwa, dzieciom książki wypożyczać, a nie w monopolowym winiaki sprzedawać!!... Po wyjściu ze sklepu znajoma wilgoć na twarzach i kłopoty z odpaleniem kolejnego "lajka-strajka" uświadomiły nam że pada deszcz - schroniliśmy się więc do pobliskiej bramy. Tam napotkaliśmy dwóch bezdomnych meneli - zbieraczy puszek. Przekonany że trafiliśmy na fachowców najwyższej próby mówię:

- Panowie ! Jest problem- korek od wina nam się upierdolił !!!

Moja wypowiedz wywołała wielkie poruszenie w bramie.

- Po naszemu to korek do środka wpierdolić by trzeba ... - odrzekł jeszcze dosyć swobodnie jeden z nich.

- Ale to zabije szlachetny smak tego trunku !! - odparłem bez zastanowienia.

- A to już inna sprawa... - z uznaniem pokiwali głowami.

W bramie zapanowało nerwowe poruszenie - trzepanie kieszeni, worków z aluminium itd.

- Mam !!! - wykrzyknął młodszy z kloszardów - Śrubokrętem !

Niestety atak śrubokrętem zakończył się całkowitym ułamaniem korka.

Ostatnią deską ratunku miał być naostrzony na chodniku nóż do masła, niestety - rezultat był przewidywalny "jak sracz dla hydraulika"... Jak tłumaczył jeden z ideologów alterglobalizmu - w dobie lawinowego rozwoju techniki i komputeryzacji szanse na zatrudnienie będą mieli tylko wysoce wykwalifikowani specjaliści, eksperci w danej dziedzinie - my niestety trafiliśmy na ekspertów od korków plastikowych...Wymieniwszy rutynowe grzeczności, życzenia i pozdrowienia udaliśmy się w stronę jednej z warszawskich filii imperium zła - KFC.

Tam napotkaliśmy kolejnego bezdomnego-menela. Nasza znajomość zaczęła sie dosyć nietypowo. Otóż postawiłem jedną z butelek pod stołem i co łatwo było przewidzieć- kopłem w niom nogom. Butelka rozbiła się i prawie cały drogocenny nektar rozlał się po podłodze, tworząc soczyście czerwoną kałużę. Widząc to nasz menel poczerwieniał na twarzy, a jego oczy dziwnie się zaszkliły... To musiał być dla niego cios... Kiedy rozglądałem się w poszukiwaniu kosza zagadnął do mnie: "A pan to będzie tą butelkę wyrzucał ???"

- Nooo, taki mam zamiar - odrzekłem.

- A to ja bym ją wziął sobie...

- Ależ proszę bardzo. Może pan ściągnąć zawartość rurką - poradziłem bliżniemu w dobrej wierze.

Ujęty moją i Piotrka bezinteresownością opowiedział nam swoje zagmatwane losy. Stoczył 127 walk w boksie amatorskim, by w roku '79 dostać wpierdol od kubańczyka. Tak go to poruszyło, ze przegrał wszystkie pieniądze w karty. Potem się upił i tak już mu zostało do dziś.

Po wysłuchaniu o wszystkich meandrach życia jego, przy czym nie omieszkał uronić kilku łez, i poczęstowaniu kolegi sportowca 2 szlugami, oddaliliśmy się w stronę kina.

W kinie to już był standard - ostatnia ławka, syk wypadającego korka, roztaczający się po sali słodkawy zapach winnic słonecznej Bułgarii, siorbanie resztek wina przez rurkę, błyski flesza itp., itd...

Przynajmniej film był nieszablonowy - Kill Bill rzuca nowe światło na mój sposób postrzegania świata... - a to wszystko za jedyne 9,99/0,75l + koszty biletów.



[słowa: wujomarian | muzyka: tom waits]






wujomarian odpoczywa po całonocnej działalności artystycznej

KULTEXTY 




"Sorze!prosze o rade.moja dziewczyna strzelila focha ze w dniu jej urodzin zabralem ja w skaly i caly dzien musiala mnie spottowac.co mam robic?"
sms od Banana

"Kurwa! W MG zrobili wywiad z takim Sową, z jakimś Baby-G, a ze mną, kurwa, nie zrobili!"
Paco o swojej medialności

"Chłopaki zabierzcie mnie z sobą na bouldery, proszę, nigdy jeszcze nie byłem na prawdziwych boulderach..."
Mechanior - zwycięzca BoulderMonsters 03

"Czemu ty kurwa tak krochmalisz te prześcieradła?"
niezbyt trzeźwy Andi, kładąc się do snu pod karimatą

"Lechia Gdynia, kurwa, pizda, świnia!!!"
Mechanior na dancefloorze w koszulce Wisły

"Sami frustraci i przymuszeni."
Ela o wpisujących się do 8a.nu (sama jest również wpisana)

"Już nic więcej wam nie powiem, bo co nie powiem, to zaraz opublikujecie!"
Radi do przedstawiciela redakcji wdh

"-Piotrek, wiesz jak to jest po winie, nie?
-No załóżmy, że nie wiem.
-Feministki przestają być feministkami."
dialog pomiędzy Elą a Piotrem przed konsumpcją taniego, tureckiego wina

"No bo widzisz, człowiek, który posiada zbyt wielką łatwość układania zdań wielokrotnie złożonych, nigdy nie potrafi dojść do prawdy. Wydaje mi się, że prawda jest dobra jedynie dla ludzi ograniczonych umysłowo."
Emo

"Darling to gówno w porównaniu z Whiskasem. Ja i Sushi jadamy tylko Whiskas."
Mechanior w trakcie imprezy, pogryzając karmę dla kotów

"Miałem umówione dwie randki, z dwoma różnymi dziewczynami, w odstępie 10 min, każdej kupiłem w prezencie kubek plus torebkę za 3 złote 20 groszy, i muszę ci powiedzieć, że ta inwestycja szybko się zwróciła..."
Radi o swoich podbojach miłosnych

"3 metry na skale, 3 centymetry w majtkach..."
z postu "Starosty" dotyczącego boulderowców

"To już nie jest, kurwa, przekomarzanie się z Marcinem kto ma więcej skóry, ja jestem naprawdę bez kitu gruby!"
Konrad, macając skórę na brzuchu

"Powiem ci, że sztuka to sex w seicento!"
Pcheła o swoim samochodzie

"Ależ oczywiście, że mnie podniecasz, ale moja łechtaczka jest trochę wyżej..."
zasłszane przez Lucjana

"Te zielone są najlepsze..."
Mechanior przebierając w różnych rodzajach granulek w karmie dla kotów

"Nie zgadzam się z tym w zupełności, ale cześciowo tak."
Ela prezentują kobiecą logikę w dyskusji o nikt-już-nie-pamięta-czym

"Wakey, wakey, eggs and bakey!"
Banan zachecający do porannego wyjazdu w grit

"Możesz zacząć od tzw. bouloderów, czyli krótkich wspięć na linie, bez asekuracji."
Men's Health stycz 2005, art. "Wspinaczka po muskuły", str. 25, przeczytane przez dławiącego się ze śmiechu Wujamariana

"Forteca to stara kurwa,
Renisport jebany jest,
Tarnowię trzeba pierdolić,
bo pany KORONA KS!"
kibolska przyśpiewka Rottena

Od Wujamariana: co do kultekstów - to ostatnio na imprezie nakręciłem dyskretnie swojego kumpla o niejasnej prawicowo-skinhedowskiej przeszłości w dyskusji nt. ludzi o czarnym kolorze skóry:
"-To znaczy, że nie podobają ci się murzynki? czekoladki? - przecież one się fajnie ruszają!
-Ale one są czarne...
-I co z tego?!
-To wygląda jakby były brudne!!!"


samcze ryty  




O żesz kurwa, jaki ten ruch jest przejebany! Kasjus zapiął tak potężną łódę, że stawy jego palców, aż pobielały z wysiłku. Już trzeci raz przyjechał specjalnie na ten balder. Musiał go zrobić, gdyż ten bald był autorstwa jego odwiecznego wroga i rywala - Rootsa.

Nienawidził go nienawiścią czystą i nieskalaną. Nienawidził go za wszystko co ten człowiek sobą reprezentował - za jego sposób mówienia, sposób patrzenia, sposób noszenia się, myślenia, ... Nienawidził go kompleksowo i w szczegółach. Po prostu nienawidził go nienawiścią absolutną i niewyczerpaną. Skąd się wzięła ta nienawiść? Nie pamiętał. Dla niego, to uczucie było tak oczywiste i naturalne jak oddychanie. Bez początku i bez końca, bez żadnych ograniczeń. Nie był w stanie wyobrazić sobie życia bez tej wszechogarniającej nienawiści.

Jeb, bach, utrzymanie i szybka mantla. Jeeeeeh, kurwa, kurwa mać, zrobił sukę! O tak, jebana dziwka! Długo czekał na ten moment tryumfu.

Kasjus zeskoczył na crasza i stał tak, zadyszany, pod skałą, lekko pochylony po przodu. Patrzył spode łba na boulder, który właśnie pokonał. Jego oczy wypełniał płomień wściekłej satysfakcji. Patrzył na ten kawałek kamienia i widział w nim odbicie twarzy swojego przeciwnika. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Rozumieli się bez słów. Ty chuju.

Kasjus zrobił krok do przodu. Powoli rozpiął rozporek swoich spodni i wyciągnął na wierzch członka. Skierował go na boulder niczym lufę cekaemu. Cel, pal! Mocny strumień moczu uderzył w skałę. Z grymasem uśmiechu na twarzy sikał na napis, na przymagnezjowane krawądki, na sczyszczone stopnie. Z góry na dół, z dołu na górę, z lewa na prawo i z powrotem. Mocz wściekle parował w zmrożonym powietrzu. Dookoła rozchodziła się słodkawa woń uryny.

Zadowolony spojrzał na zaznaczony przez siebie teren. Samcze rytuały.

Zapiął rozporek. Rysy jego twarzy rozluźniły się. Zebrał swoje rzeczy, zarzucił crasza na plecy. Wolnym krokiem skierował się w kierunku samochodu. Tak, to był zdecydowanie udany dzień.





[słowa: kasjus | muzyka: bauhaus]



10 przykazań  




Bóg był pierwszym i najpotężniejszym boulderowcem, inaczej nie stworzyłby takich miejsc jak Bleau, czy Hueco Tanks. A zatem czyniąc bouldery podążamy śladami Stwórcy.

I Bóg widział, że ludzie pobłądzili w swoich ścieżkach, więc zesłał im dwie piaskowcowe tablice, na których wyrył 10 prawd, aby wiedzieli co czynić mają.

1. Nie będziesz miał innych rzeczy przed skałą.
2. Nie przestaniesz wspinać się, aż do śmierci.
3. Nie będziesz odpuszczał, aż twa skóra na dłoniach odsłoni kości.
4. Nie będziesz kłamał, ani sobie, ani innym.
5. Nie będziesz konkurował z ludźmi, lecz z samym sobą.
6. Nie będziesz kuł.
7. Nie będziesz gniewał się na skałę, lecz szanował ją i kochał.
8. Nie będziesz jeździł w skały z każdym, lecz jedynie z tymi którym ufasz.
9. Nie będziesz oglądał się na trudności, lecz na piękno boulderu.
10. I pamiętaj, że zrobić problem, to znaczy zjednoczyć się z nim.


I siódmego dnia Bóg stworzył bouldery i widział, że były dobre, więc błogosławił im.




[słowa: bóg | muzyka: nick cave and the bad seeds]

menel w tobie  





Po latach elegancji, czyli błędów i wypaczeń, wraca moda na zdrowy, zgodny z naturą tryb posthigieniczny życia, czyli żulerkę. Wspinacze [a dokładniej ich sensowniejsza część] zrozumieli, że nie dla nich eleganckie lokale, zdrowa żywność, panienki z okładek, high life, perfumy i inne takie.
Redakcja nie musi kajać się albowiem od zawsze przeznaczała swe skromne fundusze na inne cele. Jednak jeśli chcemy by nie zapanował chaos, należałoby wprowadzić pewien porządek pozwalający radykalnie odcedzić modnisi podszywających się pod menelkę od prawdziwych żuli.
W tym celu powstał poniższy test, zapraszamy:

1.Sikasz:
A do umywalki bo toalety są zajęte [0pkt]
B po swoich nogach, gdyż nie możesz trafić w muszlę [+2pkt]
C opierając się o mur na ulicy [+3pkt; bonus +4pkt jeśli jesteś kobietą]
D siedząc w tramwaju [+5pkt]

2.Wychodząc z toalety:
A myjesz ręce [-4pkt]
B nie myjesz rąk [+2pkt]
C nie kumasz o co chodzi z tym myciem rąk? [+3pkt]
C nie jesteś w stanie iść, a więc wyczołgujesz się na zewnątrz [+4pkt]

3.Markowe ciuchy
A prezent od rodziców [-2pkt]
B kupiłeś sam [-5pkt]
C masz ale odprułeś metkę [+1pkt]
D ostentacyjny brak [+3pkt]

4.Wpadłeś do Wisły
A po pijaku [+1pkt]
B na trzeźwo [+2pkt]
C dla jaj [+3pkt]
D wielokrotnie [+4pkt]

5.Proponujesz obcym dziewczynom sex
A w lokalu [+1pkt]
B na ulicy [+2pkt]
C oralny [+3pkt]
D oralny w bramie [+4pkt]

6.Po imprezie
A budzisz się w jakimś mieszkaniu, ale nie pamiętasz czyje to mieszkanie ani jak się tam znalazłeś [+4pkt]
B i nie pamiętasz jak masz na imię [+5pkt]
C a jakaś nieznana kobieta mówi z wyrzutem, że wczoraj wieczorem twierdziłeś, że jesteś gejem [+6pkt]
D po jakimś czasie orientujesz się, że to jednak jesteś u siebie [+7pkt]

7.Pijesz:
A wódkę ale popijasz [0pkt]
B wódkę bez zapojki [+2pkt]
C spirytus zapijając wódką [+4pkt]
D wino, nie lubisz wódki [-4pkt]

8.W niedzielę:
A odsypiasz gorączkę sobotniej nocy [0pkt]
B walisz klina [+2pkt]
C idziesz do kościoła [-6pkt]
D nawet nie wiesz jaki jest dziś dzień tygodnia [+4pkt]

9.Mówisz:
A dzień dobry, proszę i dziękuję [-2pkt za każdy]
B kurwa, chuj, jebać i w pizdu [+1pkt za każdy]
C nie możesz mówić, bo masz raka krtani od tanich papierosów [+4pkt]

10.Na wyjazdach sypiasz
A w krzonie [+4pkt]
B gdzie wypadnie [+5pkt]
B pod namiotem [0pkt]
C na kwaterach [-2pkt]

11.W czasie wyjazdu zapomniałeś mydła
A kradniesz nowe w toalecie [0pkt]
B kupujesz nowe [-3pkt]
C używasz mydła kolegów [+2pt]
D w ogóle nie używasz [+5pkt]

12.Chodzisz do kina
A na starannie wybrane filmy [-2pkt]
B kierując się ceną biletu [+1pkt]
C napić się z kolegami [+3pkt]
D ogrzać się [+2pkt]



Klasyfikacja końcowa:

-32 pkt Katolik
Zdrowaś Mario?

Od -31 do -10pkt Japiszon
Twoje życie jest jedną wielką estetyczną pomyłką - zawartość garderoby, kieliszka i łóżka ma dla ciebie zbyt duże znaczenie. Co ty w ogóle kurwa robisz na tej stronie?

Od -9 do +4 pkt Pozer
Za bardzo pachniesz. Najgorsze jest to, że dużym kosztem udajesz luzaka. Zamiast czytać WdAhu lepiej, idź do hipermarkertu bo dziś na pewno jest jakaś wyprzedaż.

Od +5 do +20 pkt Żulik
Właściwie tkwisz na granicy świata komercji i bezkompromisowości. Musisz nad sobą popracować i przełamać barierkę. Gubi cię umiłowanie źle pojętego piękna. Przejrzyj na oczy oraz swoją szafę i umysł.

Od +21 do +40 Żul
Witamy wśród swoich, zapraszamy, choć dla pełnego przełamania bariery potrzebujesz trochę alkoholu i odpowiedniego towarzystwa.
Spróbuj kiedyś na trzeźwo tego co robisz po pijaku.

Od +41 do +50 pkt Menel
Cóż, stoczyłeś się tak wzorcowo, że niewiele masz już do osiągnięcia. Może jeszcze pewne szczegóły warte są dopracowania ale generalnie jest ok.




[słowa: andi | muzyka: tiger lillies]








zły  



Będzie to opowieść małego żula z Podwala. To ja jestem tym żulem, chuliganem, mętem, wypaczeniem, wyrzutkiem. Może powiesz, że lepiej by było, abym nigdy się nie narodził, ale ja ci na to odpowiem: jeb się!

Widząc mnie przechodzisz na drugą stronę ulicy. Drżysz, gdyż wiesz, że mam w kieszeni nóż i nie zawaham się go wbić w twoje udo, w twój brzuch, w twoje serce.

Będzie to opowieść o nienawiści.

Mieszkam w złej dzielnic, tam gdzie mieszkają sami źli ludzie.

Kiedyś byłem wspinaczem. Wspinałem się przez kilka lat. Byłem w tym dobry, może nawet najlepszy. Miałem w sobie dość wściekłości, aby porobić wszystkie najtrudniejsze drogi w tym kraju. A potem dodałem do nich jeszcze jedną - moją własną. Tej drogi nikt już nie powtórzył. Ale teraz to już mnie nie obchodzi.

Wciąż znam ludzi ze środowiska, jednak od nich stronię. Są, jak na mój gust, zbyt wydelikaceni, zniewieściali. Interesują ich jedynie markowe ciuszki, fajne zdjęcia, zaliczanie cyferek, dostawanie laurek i dyplomów. Pedały.

Ja jestem inny. Gdy te cioty w polarach widzą mnie na ulicy, patrzą na mnie zgorszeni - wydaje im się, że widzą przed sobą historię upadku, lecz nie wiedzą jak bardzo się mylą.

Skąd się bierze złość? Z głębi nas samych. Człowiek urodził się drapieżnikiem. Najniebezpieczniejszym ze wszystkich. Ale potem zapomniał o tym. Dał się wykastrować systemowi. Mnie jednak nikt nie wykastruje. To ja kastruję innych.

Żyję z wściekłości na siebie, na innych, na świat. Miłość, ta dziwka, jedynie ogłupia. Jednak złość wyostrza wzrok - pozwala dostrzec świat takim jakim jest naprawdę. Widzę kłamstwa. Widzę strach. Widzę cierpienie.

Ci frajerzy myślą, że żyją w pełniejszy sposób, ale nie wiedzą co mówią. Wydaje im się, że to ich całe wspinanie daje im wgląd w rzeczy niezwykłe - w śmierć, w życie, w piękno. Ale gówno wiedzą. Żadne "przygody" w górach nie powiedzą im nic o śmierci. A wręcz odwrotnie, one tę śmierć zaciemniają, zamieniają w jakiś dziwaczny mit, w bajeczkę na dobranoc. Jednak dopóki nie zabijesz nie wiesz nic o śmierci. Dopóki sam nie umrzesz.

Wczoraj piłem ze starym kumplem - kiedyś wspinaliśmy się razem. Ze wszystkich wspinaczy tylko dla niego ostały mi się resztki szacunku. Spotkaliśmy się przypadkiem i poszliśmy na wódkę. Już nad ranem w stanie kompletnego zamroczenia, powiedział pewne zdanie, które chyba wydawało mu się mądrym: "Bo widzisz wspinanie, dzięki pięknej muskulaturze i pogardzie dla śmierci, daje ci poczucie chwilowej nieśmiertelności. Czegóż chcieć więcej?"

Ja natomiast, zamiast zadumać się wraz z nim nad głębią tej myśli, mocnym kopniakiem wybiłem mu wszystkie zęby i ukradłem pieniądze. Ciekawe, czy leżąc w kałuży własnej krwi i rzygowin, też czuł się piękny i nieśmiertelny?



[słowa: orange | muzyka: atari teenage riot]















romans 3  




"Albo się za czymś tęskni,
albo się przed czymś ucieka.
Nie ma trzeciej możliwości"


Romans 3 albo wojna płci czyli decydujące starcie


Sceny pod prysznicem to klasyka filmowa. Zazwyczaj operatorzy związani zakazami pozbawiają nas widoku organów płciowych. Każą domyślać się co dzieje się w zasłoniętych częściach ekranu. Zdawało się, że między wspinaczami jest inaczej i niczego sobie nie zasłaniają. Przynajmniej tak się było do tej pory, gdy Roman przez pomyłkę wszedł pod prysznic zajęty przez Mariolkę i żaden napis nie osłaniał jej pełnej nagości.
Czy wspinacze uprawiają seks tak samo jak inni ludzie, czy ilość perwersji w tym środowisku nie jest znacząco wyższa od średniej krajowej? Może film o tym wygrałby kolejny festiwal filmów górskich?
Rekompensata czy rozładowanie- na co zasłużył Roman, a na co Mariola?
Wszyscy chcą znać odpowiedzi na pytania, upierdliwie oczekują ich nawet wtedy gdy są zadane nieprecyzyjnie, a nawet wtedy nie sposób na nie odpowiedzieć.
Większość mężczyzn jest za tym by Roman śmiało wtargnął do kabiny i w naturalny sposób obudował swe osłabione poczucie męskości ostrym rżnięciem. Jęki Marioli niosłyby się po korytarzach, docierając do kolegów i uświadomiłyby im kto jest prawdziwym ewolucyjnym zwycięzcą. To dałoby mu psycho-mentalną przewagę oraz siłę by wejść w następnych zawodach do finału, a nawet reprezentować nasz kraj na zawodach pucharu świata.
Kobiety zaś domagają się by Mariola zaznała gry wstępnej, długich pieszczot, wielokrotnego orgazmu i czystej pościeli. Siły i delikatności zrazem.
Ostrzegam, że żadna z tych populistycznych projekcji nie zostanie zrealizowana.
W mózgu Romana, a ściśle mówiąc do jego części o której nie miał pojęcia otworzył się korytarz.
Widok niczym nie osłoniętego seksu Marioli okazał się dla niego szokiem, na który nie był gotowy jego organizm.
Okazało się, że cenzorzy filmowi zrobili mu gigantyczną krzywdę nie pozwalając mu dowiedzieć się jak wyglądają intymne części kobiecego ciała.
Nie miał też Roman siostry ni kuzynki ciekawej wymiany doświadczeń wizualno-sensorycznych.
Harmonijne, choć atletyczno-anorektyczne, ciało Marioli było w kategoriach obiektywnych nadal ponętne. Subiektywnie zaś trzeciorzędne żeńskie cechy płciowe zrazu spłoszyły Romana by końcowo wywołać spustoszenie w jego osobowości.
Przestaję owijać w bawełnę i mówię to bez ogródek -cipka Marioli wywołała u Romana wstręt w czystej formie. Sprawiała wrażenie blizny po czymś co Mariola kiedyś posiadała. Rany, którą powinno się ukrywać, ewentualnie rozkrojonego owoca. Poczucie braku czegoś w jej miejscu było tak silne, iż przerodziło się w obrzydzenie, które odmalowało się na twarzy Romana. Nie dało się go ukryć i tak ostatni klocek układanki zaskoczył. Po kilku zwarciach na synapsach, Romek wyrzucił z siebie wniosek końcowy
-o kurwa, chyba jestem pedałem pierdolonym ... znaczy się gejem.


[koniec czyli c.d.n.n.]



[słowa: andi | muzyka: in mood for love]





jolanta  



Sukces, największy z możliwych.

Jolanta wewnętrznymi oczami popatrzyła w głąb swej duszy i zdała sobie sprawę, iż to ostatnie chwile. Przegapiła, zaspała, zaniedbała - nazwijmy to jak chcemy. Stało się tak, iż nie tylko nie zarezerwowała sobie najatrakcyjniejszego osobnika płci przeciwnej. Mało tego, nieroztropnie skończyła studia pozostając całkowicie samotną. Co cwańsze koleżanki, wyszły za mąż już w czasie nauki, a rekordzistki zrobiły to na pierwszym roku. Chłopięca naiwność młodocianych studentów sprzyjała im w upolowaniu co inteligentniejszych, wrażliwszych egzemplarzy. Ostatnie lata studiów pomimo poważnych starań nie przyniosły Jolancie sukcesu. Chłopcy stawali się mężczyznami, trudniejszymi, bardziej wymagającymi łupami.
I owszem, chętnie i z obopólną przyjemnością, korzystali z zakątków jej ciała ale skwapliwie zabezpieczali się przed zalaniem jej jajowodów plemnikami. O zakładaniu gniazda nie było mowy.
Dyplom uzyskania tytułu magistra filologii polskiej był z jednej strony zakończeniem pewnego etapu życia, z drugiej zaś pozbawił Jolantę dostępu do zdrowych, nie mówiąc o inteligentnych osobnikach płci przeciwnej.
Studia doktoranckie, tak samo jak i powrót do domu, na prowincję nie wchodziły w grę. Lustro złośliwie dokładało swoje trzy, a może nawet cztery grosze.
Po głowie kołatały się luźne myśli, hormony przyzywały, choć nie były to te same co hormony co za licealnych lat. Przyszłość była enigmatem.
Pierwszym miejscem, które przyszło Jolancie na myśl była siłownia. Zrazu zaimponowali jej budową, poziomem testosteronu i ilością wydzielanego potu bytujący tam faceci. Sprawnie udawała chęć wzmocnienia mięśni brzucha, końcowo jednak, pomimo przechwałek, bywalcy siłowni nie sprawdzili się nawet seksualnie. Odżywki, pomiary, autouwielbienie, stosunek rzeźby do masy okazały się dla nich ważniejsze, a ten strzał okazał się pudłem.
Dla dziewczyny, a tym bardziej dla kobiety prawdziwa przyjaciółka jest skarbem, nieporównywalnym nawet z garderobą pełną markowych ciuchów. Złośliwi twierdzą, iż przyjaźń między kobietami nie jest możliwa. Przyjaciółką Jolanty, powiernicą jej tajemnic była złotowłosa towarzyszka niedoli, z którą postanowiła pilnie porozmawiać. Dla nas nieważne jest to czy spełniała kryteria prawdziwej przyjaciółki, ważne że zgodziła się spotkanie. Po kilku wstępnych uwagach poświęconym aktualnym trendom kosmetyczno-fryzjersko-ciuchowym Jolanta pożaliła się, na brak odpowiedniego kandydata i przede wszystkim miejsca, w którym można go zapoznać. Prawdziwa przyjaciółka okazała się warta dietetycznej coli i dała Jolancie radę na wagę złota.
- Słuchaj, idź na ściankę wspinaczkową - powiedziała pragnąca zachować anonimowość psiapsiółka - tam znajdziesz najlepszy materiał genetyczny.
Niedługo już miało się okazać, że były to prorocze słowa. Jolanta pożyczyła buty, zainwestowała w odpowiedni strój i ruszyła w pion. Już pierwsze wejście na ściankę obudziło w niej nadzieję. Dużo pięknych męskich ciał choreograficznie wiło się w pionie i poziomie. Ich szczere, zaangażowane i naiwne twarze dawały nadzieję na zrealizowanie planu.
Od razu pojawili się pierwsi chętni do tego by wprowadzić ją w świat wspinaczkowy ale byli jacyś tacy ... krótko mówiąc nie pasowali. Zaś ci, którzy spełniali kryteria na razie wykazywali umiarkowane zainteresowanie.
Po kilkunastu dniach chodzenia na ściankę Jolanta postanowiła zastosować agresywniejszą strategię. Przykrótkawa koszulka w czasie wspinania śmiało podnosiła się do góry i ukazywała niewiele. Jasne dawała znać, że na więcej mógł liczyć ten jeden, jedyny. Jak podpowiedziała jej wcześniej kobieca intuicja ten jeden jedyny objawił się, wykazał chęć. Tasiemka rezerwacyjna została ściągnięta, a dalej gra potoczyła się w standardowy dla współczesnych człowiekowatych sposób, czyli w łóżku. Emocje zwyciężyły nad rozumem, przynajmniej w przypadku dawcy bo Jolanta perfekcyjnie realizowała swój plan. Po kilkunastu dniach test ciążowy przyjął kolor będący dla większości testowanych początkiem problemów.
Jednak w mózgu naszej Jolanty pojawiła się myśl o następującej treści - osiągnęłam największy z możliwych sukces, sukces ewolucyjny, reszta jest niczym. Stare panny precz, niech żyje macierzyństwo!



[słowa: andi | muzyka: velvet underground]

fox house  



Kurwa! Znowu zaspałem, 15 minut do autobusu. Szybko wlewam w siebie trochę mleka, zagryzam musli i co sił w nogach biegnę pod Waitrose na przystanek. Po drodze jak zwykle mało nie wpadam pod samochód. Co za faszyści wymyślili lewostronny ruch. Dobiegam na przystanek z nadzieją, że autobus jeszcze nie uciekł. Następny dopiero za godzinę, tyle nie mogę zwlekać.
Teraz pozostaje tylko czujne oczekiwanie. Na rozkładzie nie podają godziny przyjazdu busów na ten przystanek tylko wyjazd z dworca, więc trzeba wiedzieć, że na tym przystanku zazwyczaj pojawia się 14 minut później. Nagle wyłania się zza zakrętu. Przynajmniej 45 mil na godzinę. Doubledecker, linia 240. Wyskakuję na krawężnik i zaczynam sygnalizować swoją obecność wszelkimi możliwymi kończynami, bo inaczej się nie zatrzyma. Dzięki Bogu kierowca mnie zobaczył i łaskawie postanowił się zatrzymać. Kilka metrów przed przystankiem daje po hamulcach. Widzę jak w środku ludzie rozmazują się na przedniej szybie. Uradowany ładuję się do środka. Wszyscy patrzą się na mnie jak na jakiegoś idiotę. No co? Przecież prałem spodnie parę tygodni temu, są w błocie tylko pod kolana, a kurtka to wcale nie jest brudna, tylko lekko przykurzona, może to przez to gówno owcy rozmazane na prawym boku. Eh, ten nie wspinający się motłoch. Kierowcy pokazuje tygodniowy bilet.
- Gdzie jedziesz ? - pyta brodaty frajer zza szyby z pleksi.
- Fox House.
I zaczyna się: "Ale wiesz, że ten bilet to tylko do Fox House jest ważny". Pewnie że wiem. "Ale nie jedziesz nigdzie dalej jak Fox House". No nie jadę. "Ale ten bilet to tylko do Fox House." Zlewam gościa i ładuję się na drugie piętro.
Kilka przystanków dalej wbija się większa ekipa z padami. No siemka, siemka. Gdzie jedziecie? Do Curbar. Ja niestety tylko do Fox House. W sumie już nie mogę patrzyć na to Burbage, ale nie mam kasy żeby dopłacać za bilet. Wjeżdżamy do Peak'u. Od razu robi się miło. Wrzosy kwitną, owce łażą po poletkach ogrodzonych małymi kamiennymi murkami, o dziwo słońce świeci. Jest pięknie. Wysiadam w Fox House. Co sił w nogach pędzę przed siebie. W końcu i tak jestem późno.
Ruch jak to w słoneczny weekend. Łażą wszędzie, coś ciągle chcą. Pieprzone Angole, w domu siedzieć! Spokój by był przynajmniej. Ale co tam, czego nie robi się dla wspinania. Biegam z jednego miejsca na drugie, nie wiem od czego zacząć, tyle rzeczy do zrobienia, ciągle pojawia się coś nowego za rogiem. Po jakimś czasie ręce mam pokrwawione, zalepiam rany plastrami. Następnym razem trzeba uważać na ostre krawędzie. Dzień mija mi nadzwyczaj szybko. To już szósta? Trzeba się zbierać na powrotny autobus. Lecę na górę, zbieram swoje bety. Na odchodne rzucam do wszystkich "see you tomorow!" i idę na przystanek. Udaje mi się zatrzymać pędzące dwa-siedem-dwa, wbijam do środka i zmęczony zasiadam na fotelu na piętrze. Przede mną roztacza się widok świateł Sheffield w dolinie, a ja rozmyślam o jakże miło spędzonym dniu. Autobus szybko zjeżdża w dół i już prawie jestem w domu. Na przystanku stwierdzam, że przebiegnę się do domu. W sumie to tylko kilkaset metrów, ale wmawiam sobie, że zawsze parę kalorii się spali. Szybki prysznic, kontrolny browarek i już jestem w łóżku. Tylko jedna myśl nie daje mi zasnąć: jutro znów, tak jak dzisiaj, na rano do roboty do pieprzonego FOX HOUSE!



[słowa: lesssser | muzyka: sex pistols]













22 Qs 2 mechanior  



A dziś na nasz zestaw 22 jakże podchwytliwych pytań, odpowie człowiek, dla którego stawianie pytań sobie samemu stało się prawdziwą osobistą obsesją - Mechanior. Tak, dokładnie tak, mamy na myśli tego samego Mechaniora, który po pijaku prawie utopił się w Wiśle, na mega kacu wygrał BoulderMonsters, oraz pojechał na wspinanie do Sojuza bez uprzęży i liny... On nie może być normalny!

1. Jaki rejon wspinaczkowy zabrałbyś z sobą na bezludną wyspę?
Bezludną? Boulderowy. Nie jestem samobójcą.

2. Jaka jest twoja ulubiona używka?
Virginia's Oryginal Chocolate, ale ostatnio nie do kupienia (chodzi o tytoń fajkowy).

3. Jeślibyś nie odkrył wspinania, to czym byś się zajmował?
Filozofią wspinania.

4. Kto jest twoim guru?
Rzecz jasna redaktor naczelny wdh, w końcu to on płaci za ten wywiad...

5. Jaka była pierwsza droga, którą zrobiłeś?
Łatwa.

6. Którą z dróg wspinaczkowych zapamiętałeś najlepiej? Dlaczego?
"Chomeiniego". Walczyłem na niej dwa lata, poza tym to mityczna droga mojej "młodości wspinaczkowej", gdy zaczynałem się wspinać tylko raz powtórzona. Nota bene wywiad z Piotrem Głuszkiem był jednym z pierwszych przeczytanych przeze mnie tekstów o wspinaniu... No i może jeszcze "Wahadełko", do dzisiaj mój najlepszy OS w Polsce ( ;-) ), a przy tym przedmiot ambicjonalnej potyczki w łonie - czternastoletnich wtedy - "dzieciaków z RENI - Sportu". Ale o szczegóły pytajcie Mara J.

7. Co mogłoby spowodować, że przestałbyś się wspinać?
Przystąpienie wszystkich wspinaczy do SLD.

8. Co jest największym problemem świata?
SLD.

9. Co jest największym problemem wspinania?
Za mało skały w Polsce i za dużo za granicą.

10. Co jest twoim osobistym największym problemem?
Brak dowodu na istnienie Świata.

11. Czy mógłbyś opisać swój idealny dzień?
W dwóch słowach?Jesteśmy w Bleau, zaczynamy około dwunastej w nocy, wstajemy przed wieczorkiem, pijemy kefirek i idziemy się wspinać.

12. Kiedy bałeś się najbardziej w życiu?
Jak nad Rudawą pytali mnie, czy jestem za Wisłą, czy Cracovią. W porywie geniuszu odpowiedziałem , że z Wieliczki i puścili mnie wolno (nie wiem dlaczego, chyba trzeba zapytać Rottena), ale przez chwilę widziałem się w odmętach. No, i kiedy wpadłem (po winie) do Wisły i myślałem, że utonę, bo pływać nie byłem w stanie. Na szczęście dno jest regulowane i woda sięgała mi do pasa.

13. Jaki jest twój stosunek do kobiet?
Gdyby stosunek kobiet do mnie był taki, jak mój do nich, to zostałbym hedonistą.

14. Który ze stylów wspinaczkowych uważasz za najbardziej odpychający? Dlaczego?
Nie obraź się, Biedruń, ale DDS z zawieszonymi kośćmi.

15. Jaką muzykę lubisz?
Musorgski, "Obrazki z wystawy". Ale w czasach, w których zaczynałem się wspinać, na fali było Prodigy, więc mam sentyment do "Out of space".

16. Co jest najfajniejszego we wspinaniu?
Ludzie, którzy się wspinają.

17. Co jest najbardziej beznadziejnego we wspinaniu?
Pozostali ludzie, którzy się wspinają ;-)

18. Co było twoją największą wspinaczkową porażką?
Na takim 7c+, ładne kilka lat temu, w Ceredo. Szedłem flashem (i był to dla mnie absolutny maks!), było już po głównych trudnościach, trzy ruchy do końca, ale wyszedłem nad wpinkę tak, że miałem ją na wysokości kolan. Trzymając się klam zjajarzyłem i zamiast wpiąć linę, złapałem ekspresa rękami. Nie była to dla mnie jakaś szczególna tragedia, raczej cieszyłem się, że mam moc na trudnego flasha, ale stojący na dole Filip Babicz, który dawał mi patenty, strasznie dramatyzował i przeklinał mnie pod niebiosa... Bałem się zjechać na dół.

19. Co cię motywuje do wspinania?
Wiadomo, zawody i kreatyna.

20. Co jest największą przeszkodą pomiędzy tobą, a wspinaniem?
Wpisowe i cena aminokwasów.

21. Jaki jest twój przepis na zrobienie NAPRAWDĘ trudnej drogi?
Na zawodach? Im wyższe wpisowe, tym bardziej się mobilizuję...

22. Czy chciałbyś w tym miejscu kogoś pozdrowić/obrazić?
Chciałbym pozdrowić Panów Eks - trenera Henryka Kasperczaka i trenera Wernera, poza tym rzecz jasna całą drużynę Wisły, a także straconego chwilowo dla świata Kazia Węgrzyna. Zarazem wszystkich kibiców i sympatyków Wisły na całym Świecie, naszego sponsora Erę, Pana Bogusława Cupiała, trenerów juniorów, lekarzy, masażystów, dyrektora technicznego i całą obsługę stadionu, podgrzewaną murawę na stadionie, nową, budowaną właśnie trybunę, sztuczne oświetlenie, koszulki kibiców i pamiątki możliwe do kupienia w sklepie "Wiślacki Świat". Poza tym pozdrawiam serdecznie ochroniarzy pracujących na stadionie, bo to bardzo kulturalni ludzie.




mechaniczne nogi


wspinanie  







system  



... gdyż wspinanie jest systemem spójnym, jedynym spójnym systemem jaki znam... miłość, religia, filozofia, sztuka, wszystkie te rzeczy są jednie namiastkami systemów życiowych... ich problem polega na tym, że starają ci się wmówić, że mają monopol na prawdę, że ich wizja świata jest jedyną prawdziwą... podczas gdy w rzeczywistości oferują ci jedynie stek obłudnych kłamstw... na początku XXI wieku nie wypada nam już wierzyć w takie utopie jak nieśmiertelna, wyzwalająca miłość... sztuka już dawno pogubiła się w swoim własnym postmodernistycznym bełkocie... filozofia umarła razem z Sokratesem... a Bóg ma nas głęboko w dupie, interesuje go jedynie nasza kasa... widzisz stary, teraz każdy człowiek, który ma trochę lepiej poukładane w głowie, wie, że życie ludzkie nie ma żadnego sensu... absolutnie żadnego... wiem, że brzmi to raczej nieprzyjemnie... w końcu, w naszym narcystycznym egoizmie nie lubimy się przyznawać do tego, że jedynym wytłumaczeniem naszego istnienia jest jakaś przypadkowa i nic nie znacząca mutacja białka zapoczątkowana przed milionami lat na pewnej prowincjonalnej planetce... nasze życie, a już w szczególności to jednostkowe, nie ma najmniejszej wartości... nie ma żadnej Misji... nie ma żadnego Sensu Życia... nie ma żadnego Celu... nic tylko nieskończenie krótki przebłysk świadomości w kosmicznej pustce... zresztą nasza świadomość jest również jednie pewnym dość prymitywnym mechanizmem ułatwiającym nam sprawne kopulowanie... taki eksperyment ewolucyjny... (śmiem twierdzić, że niezbyt udany)...
Ale wracajmy do naszego wątku głównego... wspinanie... no właśnie, moim zdaniem wspinanie jest jedynym spójnym systemem życiowym... jeśli nasze życie nie ma sensu... przynajmniej z naszego egoistycznego punku widzenia... to chyba jedyne co nam zostaje to rozkoszować się nim przez tych kilkadziesiąt lat... w sumie każdy powinien poszukać sobie własnej recepty na sukces życiowy... jedni zostają pracoholikami, inni erotomanami, dla każdego coś miłego...
Ale życie od orgazmu do orgazmu mnie osobiście nie kręci aż tak bardzo... nie to żebym miał coś przeciwko orgazmom, ale... Nasza psychika jest tak skonstruowana, że potrzebuje pewnego systemu operacyjnego... pewnych odniesień, abyśmy byli w stanie osiągnąć takie odczucia, jak samozadowolenie... dumę... ulgę z przetrwania... szał tryumfu... i takie tam inne... i tutaj z odsieczą przychodzi nam wspinanie... otóż jest to najbardziej absurdalny ze wszystkich systemów życiowych... jest tak absurdalny, że aż trudno pojąć głupotę jego założeń... otóż wchodzenie na szczyty, jak trudne by one nie były, jest krystalicznie czystym absurdem! I to właśnie jest w tym wszystkim najpiękniejsze! Gdyż jedynie absurdalny system może nas zbawić. Przyjmując jego założenia nie ośmieszamy się przynajmniej, tak jak w momencie, gdy przyjmujemy założenia religii czy filozofii. Wspinanie jest tak bezsensowne, że doskonale komponuje się z naszą nędzną egzystencją, która również kompletnie pozbawiona jest sensu... ale do czego to ja zmierzałem?
-Wiesz co, stary? Wydaje mi się, że od jakiejś półgodziny pierdolisz jak potłuczony!
- No tak, chyba masz rację... ale napijmy się jeszcze...
- Taaa, napijmy się.


[słowa: doktor jan | muzyka: aphex twin]

wojna z fortecą - prolog  




Okolica tętniła mocą. Wyczuwali ja wszyscy, którzy znaleźli się w pobliżu. Od tysięcy lat starożytne plemiona odbywały tu swoje święta i rytuały, pozostawiając po sobie kamienie, na których składano ofiary z ziarna oraz zwierząt. Nierzadko płyty głazów spływały także ludzką krwią. Ta ostatnia lała się obficie, gdyż na zew krwi odpowiadały bóstwa i demony czczone tu od zarania dziejów. Kapłani poświęcając życie współplemieńców zyskiwali opatrzność duchów, a te dawały ochronę i błogosławieństwo dla plemion, przekleństwo dla wrogów i ich porażkę w wojnach. Demony łącząc się z jednostkami obdarzały je mocą, której cechy determinował charakter duszy, z takich związków powstawali bohaterowie plemienni zdolni zadecydować o losach bitw i powodzeniu podbojów. Pod wpływem zła tkwiącego w duszy rodziły się też potwory niosące śmierć i zniszczenie.
Przez lata skalista świątynia była świadkiem wędrówek ludów, powstawania i upadków kultur, ich świetności i zapomnienia. Z czasem jedno z plemion osiadło nad pobliską rzeką. Z wykarczowanych lasów i kamieni świętego miejsca zbudowano gród, a jego mieszkańcy czcząc skalne sacrum tworzyli pod jego ochroną potęgę swego państwa. Zachodni kronikarze nazwali gród Krakowem od imienia jednego z władców, zaś plemię je zamieszkujące Wiślanami, od wielkiej rzeki nad którą założyli swa siedzibę. Niebawem nadwiślańskie plemię połączyło się z sąsiednią wspólnotą zwaną przez zachodnich Polanami i wespół stworzyli zalążek późniejszego Królestwa Polskiego. W stolicy potężnego kraju zasiadał Dagome lub jak mawiali w Polszy Książe Mieszko, syn Siemowita, syna Piasta, syna Leszka, syna Siemomyśla. W Krakowie zaś władzę dzierżył Bolesław syn Mieszka, odważny i dziarski człek a potężny, liczne ofiary składał bogom z jeńców, a nawet rodaków swoich, za co wielką pomyślność dla narodu uzyskał, a sam się pierwszym Polskim Królem stał.
Duchy ziemi, ognia, wody i powietrza były syte. Pomyślność obiegła cały kraj, ludzie żyli szczęśliwie wznosząc dziękczynne oblicza do bóstw, te zaś spoglądały z łaską na swych czcicieli. Skalna świątynia mieniła się kwieciem wszelakim i zwierz dziki schronienie w niej znalazł, gdyż żaden człowiek nie ośmielił się polować na świętej ziemi. Podboje Polan owocowały mnogością jeńców, a to koleją rzeczy mnogością ofiar. Uradowane demony łączyły się z śmiertelnikami tworząc mężów sławnych na cały nasz płaski świat, od Ziemi Goga po Ziemie Magoga.
Niestety Rzeka historii dziwne wytycza koryto i o to nadszedł rok 966, w którym cały porządek runął......



[słowa: pchelos | muzyka: tool]






ten człowiek obcuje na co dzień z szatanem








grass hero  











[jpg: anonimowy alco | muzyka: mackaB]

 



TO NIC ŻE WYPADŁY MI WŁOSY, TO NIC ŻE MÓJ PENIS W WZWODZIE MA 3 CM DŁUGOŚCI, TO NIC ŻE NIE MAM JUŻ SZYI, ALE TEN SPECYFIK SPRAWI, ŻE BĘDĄ PISAĆ O MNIE WSZYSTKIE DWA MAGAZYNY WSPINACZKOWE TEGO KRAJU!