Nowy rekord!
O godzinie 11: 42 Mrówa wszedł w ścianę. Jego celem było pobicie rekordu
na małym przewieszeniu. Jego ruchy były precyzyjne i szybkie- dobrze znał tę drogę,
tysiące godzin treningu zrobiło swoje. O godzinie 11:49 minął 110 metr (tzn. ukończył
11 obwód, stary rekord), jednak licznie zgromadzeni gapie nie mogli dojrzeć nawet
najmniejszych oznak zmęczenia. Wciąż każdy przechwyt wykonywany był miękko i bez
wysiłku. 120m, 140m, 180m... Boże Wszechmocny, ten człowiek nie może być zwykłym
śmiertelnikiem, chyba jako dziecko kąpał się w nektarze i pogryzał ambrozję. 200m,
230m... Drabina ku niebu. O 11:58 czasu środkowoeuropejskiego, 15 lutego 2000 roku, po
250m wspinania non-stop Mrówa zszedł w końcu na ziemię, od strony widzów rozległo się
głośne westchnienie ulgi. A jednak on tez się męczy. 250m, 25 obwodów. Nowy rekord?
Nie, to nowa epoka!
Podajemy bilans ofiar ostatniego miesiąca: 1 złożone złamanie kostki z uszkodzeniem
torebki stawowej, 1 złamanie główki kości promieniowej z nieznacznym przemieszczeniem,
1 wywichnięty nadgarstek, 9 naciągniętych ścięgien palców, 6 zapaleń stawów palcowych,
1 naderwanie wiązadeł mięśnia dwugłowego ramienia i jeszcze kilka innych mniej
istotnych kontuzji. Życzymy miłego ładowania!
Zawody, zawody, zawody, być najlepszym, najlepszym, wszystkim dokopać, ahhh...
W piątek 25 lutego elita elit lubelskiej ekstremy wyruszyła nad podbój ścian Warszawy.
W skład zespołu wchodzili: Magda, Mupet, Burdzan, Peter the Long' One, Mrówa Mrówczycki,
Tuptak, Konrad Wielki, no i oczywiście nasz guru i idol:
Młody-Ale-Jakże-Bardzo-Wkurwiony. Nad całą tą radosną trzódką opatrznościową
opiekę sprawował nasz niezastąpiony i jedyny w swoim rodzaju Trener, Pan Grzegorz.
Chłopcy (i dziewczynka, również) zrobili dużo zamieszania z sobie tylko właściwym
wdziękiem. Warszawiacy chyba już od bardzo dawna nie słyszeli takiej ilości
powrzaskiwań, histerycznych chichotów i trzepoczących 'Kurew'. Kolejną sensacją był
daleki i jakże atletyczny strzał autorstwa Konrada. Niby nic nowego, a jednak strzał
wykonywany był w kiblu izolatki i nosił dumną nazwę 'Strzału Podglądacza', gdyż każdy,
kto uchwycił końcowej listwy mógł z zasłużoną satysfakcją zajrzeć do sąsiadującego kibla
damskiego. Jeśli chodzi o wyniki to najlepiej wypadł Burdzan, który dzięki nienagannej
technice nóg rekompensującej słabość rąk wszedł do finałów i w ostatecznej klasyfikacji
zajął 6 miejsce (na 17 zawodników). Nieźle zadawała również nasza Pierwsza Dama
Lubelskiego Wspinania zajmując 4 miejsce wśród pań. Zawody wygrał jeden z aborygenów,
czyli Dawid Kaszlikowski (tak to ten, który wlazł na Marriota, na Łeście zasiekał 8a,
a na bunkrach pod W-wą robi przystawki klasy VI.6 bould.).
|
'Jak na mnie patrzysz to mi lepiej staje [but, oczywiście]'
Darek
'Wiesz co mnie najbardziej wkurwia w tym cały wspinaniu? Że jak się spierdolę na
materace to znowu muszę się gramolić od początku.'
Muppet w nastroju filozoficznym
'Widzisz Krzysiu ten wielki wór na magnezję? Tak się wspina STARA SZKOŁA!'
Domino do Muppeta
'Przydałaby się na tej ścianie klawiatura, zamiast krzyża.'
zasłyszane
'Ja tam nie mam pojęcia, ja prawiczkiem jestem.'
Mrówa
'Nie ma to jak defekacja w lesie, bo tam u Stachowej to taka hakówka.'
Domino
'Kolarz, ty gambeto!'
Muppet
'Ten trawers jest jak Litwo, Ojczyzno moja'
Konrad
'-Krzysiu, co pamiętasz z imprezy?
- Wszystko.
- A pamiętasz jak rzygałeś?
-Pamiętam.'
Domino & Muppet Duet
'Nie chcę z pasem!'
Leszek
WSPINANIE POWODUJE
RAKA MÓZGU
I CHOROBY STAWÓW
Minister Zdrowia i Opieki Społecznej
|
|
imię: Michał
pseudonim: Elektryk, Łysy, Arbuz (od ksztaltu glowy), Esesman
znaki szczególne: wygląd prawdziwego aryjczyka w czerwonych Mirage'ach
początki: Zawsze kręcily mnie Góry, zamknięty świat, coś niedostępnego, wyzwania,
wychodzenie poza siebieAlpy, Dolomity, Himalaje. Regularnie chodziłem na prelekcje na
Binozie, później kurs u Królika (w V technikum) i sekcja w Kotłowni.
dokonania: Filar Bularza VI.l+ RP w Słonecznych Skałkach, na wędkę Wijące Się
Węże VI. 4 ('może mieć co najwyżej VI.3+'), na pierwszej Bani- III miejsce wśród
początkujących, na drugiej Bani- II miejsce w kategorii średnio zaawansowanej
ambicje: Nie mam chorych ambicji, po prostu ten styl życia mi odpowiada: góry,
wyzwania. Chciałbym wspinać się na przyzwoitym poziomie VI.5, VI.6. Himalaje, Wielka
Ściana? Jak na razie to marzenia, które trudno pogodzić z kobietą, ale kiedyś. . .
przesądy: Żadnych przesądów, to są bzdury. Jak się wierzy to wszystko można osiągnąć.
Jak będę chcial wywołać ducha to go w końcu zobaczę.
dziwactwa: Nie jestem dziwakiem,
choć czasami mogę gadać non-stop 45 min, zamiast trenować.
sentencje: Jebana ludzka rasa, za chuj bym tam nie wlazl.
czemu lubisz to robić?: A czemu lubisz oddychać?
jak lubisz to robić?: Face to face ze skalą i nikogo więcej, nie lubię publiki.
gdzie lubisz to robić?: Z tyłu na zapleczu, a poza tym w Podlesicach i
Będkowskiej.
w czym lubisz to robić?: W Mirage'ach, gdyż są najbardziej dopasowane do mojego
stylu wspinania, czyli technicznego łojenia na nogach.
z kim lubisz to robić?: Z Iwonką.
|
Drogie WdAhu,
Mam poważny problem. Od pewnego czasu mój chłopak zaczął chodzić na ściankę
wspinaczkową w Kotłowni. Od tej pory bardzo się zmienił. Cały czas mówi coś o
'bułowaniu', 'zadawaniu ze szmaty', 'fakerach' i innych dziwnych rzeczach. Co gorsze
zupełnie stracił zainteresowanie moją osobą. Zaczął ostatnio powtarzać, że nie ma ochoty,
bo następnego dnia musi być w formie na treningu. Nie wiem co robić. Proszę, doradźcie
mi coś.
zdesperowana Kundeginda
Droga Kuńdziu,
Jest tylko jedno wyjście- musisz zacząć ładować na drągu, a wtedy znowu spodobasz
się swojemu chłopakowi.
WdAhu
Szanowne WdAhu,
Od pewnego czasu zacząłem stosować farmakologiczne wspomaganie treningu, jednak w
chwili obecnej mam, kurwa, pewien problem. Otóż nie za bardzo wiem gdzie jeszcze mogę
się wkłuć. Wszystkie partie ciała (bez żadnych wyjątków, nie żartuję!) mam strasznie
pokłute. Co mam robić?
rozdygotany Czytelnik (dane do wiadomości Redakcji)
P.S. Zauważyłem, że zaczynają mi rosnąć włosy po wewnętrznej stronie dłoni.
Drogi Darku, ehh... przepraszamy: Drogi Czytelniku,
No cóż, istnieją jeszcze inne metody koxowania, oprócz tego staromodnego dawania w
kanał. Czy próbowałeś już anaboli w czopkach? Wiemy, że to trochę poniżające, ale
podobno speed jest lepszy nawet niż przy tradycyjnych strzałach. Spróbuj i podziel się
z nami swoimi uwagami.
WdAhu
P.S. Włosami się nie przejmuj, zawsze można je zgolić. Gorzej, jak zaczną wypadać, co
też się może zdarzyć.
|
PRAWDZIWA I PRZERAŻAJĄCA ZARAZEM HISTORIA PEWNEGO DOKTORA, KTÓRA WYDARZYŁA SIĘ W
MAŁYM, PROWINCJONALNYM MIASTECZKU
epizod I
Zapukałam ostrożnie do starych, obdrapanych drzwi. Miałam już wszystkiego dosyć,
a nie dotarłam nawet do celu mojej wizyty. Wlekące się godziny wyczekiwania w
żółtych wnętrznościach labiryntu korytarzy, walka o miejsce w kolejce z hordami
hipochondrycznych starowinek, monotonny lament utyskiwań: nerki, oczy, Pani droga,
wątroba, żylaki, Kochanieńka, serce, reumatyzm. . . I to zatęchłe powietrze o
kwaśnym zapachu rozgotowanej kapusty podstępnie wślizgujące się do moich nozdrzy.
Poczułam zawroty głowy.
'Proszę' dobiegł mnie znieczulający głos z głębin gabinetu.
Za biurkiem siedział drobny człowieczek, swoim wiekiem zupełnie nie pasujący do
powagi wykonywanego zawodu. Pewnie zaraz po studiach, przemknęło mi przez myśl.
Jednak od razu moją uwagę przykuły jego oczy. Miały jakiś dziwnie niezdrowy,
fosforyzujący odblask. Widziałam już to światło wcześniej, lecz nie pochodziło
ono z tego świata. Może widziałam je we snach, a może to tylko zmęczenie?
'Proszę usiąść. A zatem, co Pani dolega?'
Zaczęłam mu opowiadać o swojej, w gruncie
rzeczy, błahej dolegliwości, ale miałam niejasne wrażenie, że doktor był
nieobecny myślami, choć w regularnych odstępach czasu kiwał głową, dając mi do
zrozumienia, że uważnie słucha tego co mówię. Jednak całe jego zachowanie
było jakoś mechanicznie nieszczere. Co więcej, co jakieś 20 sekund rzucał nerwowe
spojrzenia na zegarek, jakby w oczekiwaniu na coś bardzo ważnego. Za każdym razem,
gdy przenosił swe szkliste spojrzenie z tarczy zegarka na moją twarz mogłam
wyczytać w nim narastające zniecierpliwienie i zawód, że czas ściekał tak wolno
po ścianach tego gabinetu.
W pewnym momencie przeprosił mnie na chwilę i udał się za parawan, który
niczym linia demarkacyjna rozdzierał gabinet na pół. Przez szparę ujrzałam,
że doktor drżącymi dłońmi wytrząsa jakieś tabletki i łapczywie je połyka popijając
czymś co przypominało kawę choć miało to o wiele za gęstą konsystencję. Wyraz
jego twarzy zmienił się, szaleństwo rozpływało się po niej zataczając coraz
szersze kręgi, spurpurowiał, na skronie wystąpiły mu pulsujące żyły. Narkoman?
Nie chyba, nie, ale może lekoman? Nie to musi być coś więcej, to jakiś rodzaj
choroby. Nie miałam jednak czasu na dalsze rozważania, gdyż doktor porwał swój
płaszcz i wybiegł z gabinetu krzycząc coś w rodzaju: 'Przepraszam, już nie mogę,
muszę wyjść...!' Oszołomiona, siedziałam przez chwilę sama w gabinecie, pustym
teraz, gdyż całe napięcie pognało na złamanie karku za swoim panem, wpatrując się
w drgające jeszcze, otworzone na oścież drzwi. I nagle, ta niezrozumiała
decyzja. Impuls. Poderwałam się z krzesła i ruszyłam opętanym biegiem poprzez
gąsienice korytarzy, kaskady schodów, w pościg za wymykającą mi się tajemnicą.
CDN już wkrótce
|
TAJEMNICA BUŁY DOSKONAŁEJ ZDEMASKOWANA |
Zapewne wielu spośród Was doskonale znana jest postać Krzysztofa Sasa-Nowosielskiego,
zwanego również Fizolem lub Himenem. Niewtajemniczonym wyjaśnimy, że jest to
niski, dość przysadzisty osobnik, będący dyplomowanym doktorem Alpenizmu
Teoretycznego, instruktorem pezety, wydawcą Extremy (kiedyś najlepszego zinu
skalnego w tym kraju) oraz pogromcą kilku VI.szóstek. Jednak każdemu rasowemu
wspinaczowi na dźwięk tego nazwiska natychmiast przychodzi do głowy: 'Kurwa,
25 szmat! Ja pierdolę!' Tak proszę Państwa, ten człowiek podciągnął się na
jednej ręce, aż 25 razy! (Dla porównania nasz Wielki Konrad podciąga się
na obu rękach tylko 20 razy.) Nic dziwnego, że wśród wspinaczy krążą przedziwne
i często ze sobą sprzeczne, teorie dotyczące uzyskania przez Sasa takiego
potężnego lewara. Jedni przebąkują coś o nowatorskich formach treningu,
inni mówią wprost o zastrzykach z hormonów końskich.
Jednak nasz reporter
wszedł w posiadanie materiałów, które rzucają zupełnie nowe światło na
całą tę sprawę. Drodzy Państwo, z całą odpowiedzialnością musimy w tym
miejscu ogłosić, że Pan Krzysztof Sas-Nowosielski jest przedstawicielem
cywilizacji pozaziemskiej. 13 lat temu przybył on wraz z kilkoma innymi
osobnikami z planety Betta Gamma w gwiazdozbiorze Centaura. Ich statek
został zmuszony do awaryjnego lądowania, a rozbitkowie przyjęli postać
ludzką i zasymilowali się z naszą społecznością. Jednak łatwo odróżnić
ich od ludzi, gdyż zdradza ich
nadzwyczajna siła, która jest jedną z cech rasy betagamańskiej. Poniżej
publikujemy wiele mówiące zdjęcie, na którym bez trudu rozpoznają Państwo
charakterystyczną twarz Sasa.
Na zdjęciu: Trzech członków załogi latającego spodka zaraz po katastrofie.
Sas z prawej.
Redakcja WdAhu dysponuje również zdjęciami kilku innych kosmitów i istnieją
uzasadnione obawy, że wśród lubelskich wspinaczy także znajduje się przedstawiciel
obcych. Apelujemy do niego, aby sam się przyznał do pozaziemskich właściwości,
w końcu i tak wszyscy wiemy, że Ziemianin nie jest w stanie zrobić 25 małych
przewieszeń non-stop.
|
Ta ręka wcale nie jest złamana, ta ręka wcale nie jest złamana, ta ręka wcale
nie jest złamana...
(Jeżeli złamanie jest otwarte, włóż kości na miejsce, powtórz
sentencję 50 razy, a następnie przystąp ponownie do treningu)
|
Chciałbym niniejszym zareklamować swoją osobę: jestem przystojnym szatynem,
wzrost 178 cm, dobrze zbudowanym, wspinam się już od 9 lat i chyba nieźle
mi to idzie, a poza tym bardzo siebie lubię.
Tadeusz W.
Kupię sterydy, w każdej ilości, cena nie gra roli.
Alfred Bardzomocny
|