WdAhu Wallzine Wspinaczkowy Nr 6
listopad 2000
Motto numeru: Dobrze jest ci, aluminium szeleści!
|
|
Jesienne mgły spowiły Rzędkowice, podczas gdy Peter, człowiek o wprost
upiornym parametrze wspinaczkowym, dawał imponujący pokaz swoich możliwości
bez żadnych skrupułów rozprawiając się z Mandoliną Ogiera 6.4 w bardzo
szybkim erpe (jedna bałaganiarska wędeczka i prowadzonko). Łatwość z jaką
Peter pokonał trudności jest tym bardziej zaskakująca, że Peter podążając
swoją ścieżką wiodącą ku trudnościom absolutnym przeskoczył dwa stopnie
wspinaczkowe. Przed poprowadzeniem Mandoliny jego najtrudniejszym erpe była
Symfonia 6.1 (Dupa Słonia). Niektórzy starają się tłumaczyć ten fenomen tzw.
Syndromem Ścigłego, który polega na niezwykłej łatwości pokonywania dróg od 6.4
w górę, przy równoczesnej zupełnej nieumiejętności radzenia sobie z trudnościami
rzędu 6.2 czy 6.3.
Biedny Muppecik przeczytał w jakiejś mądrej książeczce, że po sezonie należy
zrobić sobie przerwę na jakieś 3 tygodnie, aby pozwolić organizmowi wylizać
się ze wszystkich mikro i makro urazów. Jak wszyscy wiemy Muppet traktuje swoją
własną osobę, jak i swoje wspinanie, niezwykle poważnie, dlatego postanowił
rygorystycznie przestrzegać przepisanego okresu respiry. Siedział tedy osowiały
z żulikami na ławce przed Kotłownią popijając smętnie tanie winko, czy też inne
piwko, myśląc z rozpaczą o tych wszystkich przystawkach, których chciałby spróbować,
a nie wolno mu, o tych wszystkich nowych chwytach, które pomacałby z przyjemnością,
a ma zakazane. Oj, jak ciężko czasami jest być wspinaczem.
Po niezwykle dramatycznej walce z mocno wywieszającymi się trudnościami, niemalże
nadludzkim wysiłkiem Burdzan pokonał Boskie Buenos 6.3+/4 RP w Jaskini Mamutowej.
Konrad obejrzał sobie klameczki na Deklaracji Nieśmiertelności w Jaskini
Mamutowej i autorytatywnie stwierdził, że jest do zadania.
Pan Kierownik poprowadził Strzał w Dziesiątkę 6.4 RP. Dostojna
funkcja, dostojne prowadzenia, hłe, hłe.
Jak dowiadujemy się z pewnego źródła, na strony internetowe WdAhu wszedł kilkakrotnie
internauta używający serwera warszawskiej siedziby Interpolu. Czyżby WdAhu zostało
zakwalifikowane jako organizacja przestępczo-wywrotowa? Jeśli rzeczywiście tak się
stało, dołożymy wszelkich starań, aby potwierdzić nasz wizerunek w oczach organów
ścigania i prewencji.
|
- Wrócił Kolarz.
- Konrad kupił sobie koszulkę prAny.
- Wylało szambo.
- Nasi dzielni chłopcy i dziewczynki spędzili we Francji dwa tygodnie i nic nie poprowadzili.
|
Chłopaczki:
1. Burdzan 2894 p. (7b+ RP, 6cOS)
2. Muppet 2816 p. (Porozmawiajmy o Kobietach 6.4+/5 RP)
3. Yankes 1560 p.
4. Darek 944 p. (7b+ RP, 6c OS)
5. Doktor 896 p. (7b+ OS, 6c OS)
6. Kierownik Banan 729 p. (6.4 RP)
7. Mrówa 416 p. (Prostowanie Wariantów 6.3+/4 flash)
8. K. Giannopoulos 384 p. (6.4 RP)
9. Trener Grzegorz 351 p. (6.3+ RP)
10. Tu-ptak 320 p. (6.3 +RP)
11. Peter 296 p. (6.4 RP)
12. Generał 256 p. (6.4 RP)
13. Masztalski 32 p. (6.2+ RP)
14. Konrad 2 p. (VI+ RP)
Panienki:
1. Mała Madzia 480 p. (Lekcja Tańca 6.4 RP)
2. Marta K. 185 p. (6.2+ RP)
3. Magda Karaś 128 p. (6.2+RP)
Z wyników jasno wynika, że do rzeczy doniosłych w naszym środowisku nie
doszło (tradycyjnie zresztą), a jedyne dwa wyjątki potwierdzające regułę
stanowią przypadki Magdy i Mrówy. Madzia pokazała na co ją stać bez większego
wysiłku i konkretnego treningu i wygląda na to, że na razie w pełni ją to
satysfakcjonuje, a szkoda.
Natomiast Mrówa w końcu doczekał się zasłużonej nagrody za żelazny reżim
treningowy i determinację. W skali lubelskiej tego rodzaju przejście (flash
na Wariantach, oczywiście) stanowi zupełnie nową jakość i świadczy o dużych
możliwościach Mrówki. Należy jeszcze wspomnieć o Muppecie, którego przejścia i
zacięcie pozwalają mieć nadzieję, że za rok czy dwa ten facet zacznie się
naprawdę nieźle wspinać. Poza tym doszło do wyraźnego wzrostu ilościowego przy
jednoczesnym zastoju jakościowym (w dzisiejszych czasach 6.4 robi już byle kto,
a 6.5 nie robi nikt). No cóż, miejmy nadzieję, że za rok coś ciekawego się wydarzy.
|
'Zawiercie- miasto seksu, pieniądza i przemocy.'
Peter
'Wiciu, jest coś dla ciebie- Taka Mała Cipeczka.'
zasłyszane
'Wspinanie jest zdecydowanie lepsze niż sex.'
impotent
'-Hello, Ron. I've seen all your videos. I'm a great admirer of your work.'
Tom Cruise do Rona Kauka na planie filmu Mission Impossible 2
'Kula, be my milkman.'
nieprzyzwoita propozycja Petera
'Pozor! Jebam lano!'
Słowacy w skałach
'Paliliśmy to z takim namaszczeniem, że było to lepsze niż pierwsza komunia święta.'
Peter
'Szpońcisz! Szpońcisz!'
text universalny
'Sekcja Specjalna zawsze lojalna.'
Seksmisja
'Ja wiedziałem, że tak będzie, ja wiedziałem.'
Dominik zamarzając na dworcu
'Ja nie wiedziałem, że tak będzie, nie wiedziałem.'
Dominik w ogrzewanym przedziale Sztygara
'Nasz trener ciężko pracuje, stara się jak może, a inni, niektórzy, wbijają
mu szpilki, to nie ludzie, to wilki.'
mówił Jarząbek
'Niezła topa'
Muppet (z rozszerzonymi źrenicami)
'Nawet gdybym miał nie napić się piwa to i tak WdAhu kupię'
Muppet
'- Domino, ty to chyba masz przyssawkę między nogami.
- Nie przyssawkę, tylko węża.'
Kula & Dominik
'Wspinaj się jak biały człowiek'
zasłyszana uwaga rasistowska
'Naszym życiem rządzi tandeta'
Dominik
|
REGULAMIN UŻYTKOWANIA KIBLA ŚCIANOWEGO |
Choć nowy regulamin ściany wszystkich nas cieszy i jest bardzo ładny, redakcji
WdAhu wydało się dużym niedopatrzeniem pominięcie w nim kwestii (jakże istotnych)
związanych z użytkowaniem naszego ścianowego kibelka. Oto nasza skromna propozycja,
która, jak mamy nadzieję, zostanie uwzględniona przez nasze Oświecone Kierownictwo
w kolejnej wersji regulaminu ścianowego:
1. Jako Kibel ścianowy AZS UMCS (dalej zwany Kiblem) określamy niewielkie, acz
przytulne, pomieszczenie wyznaczone specjalnie przez Kierownictwo ściany do
załatwiania potrzeb fizjologicznych użytkowników ściany.
2. Z Kibla mogą korzystać jedynie użytkownicy ściany, mogący wykazać się
imponującą liczbą potwierdzonych załojeń oraz, dodatkowo, którzy uzyskali
uprzednio specjalne zezwolenie Pana Kierownika na załatwienie swych potrzeb
fizjologicznych.
3. Do Kibla udać się mogą jedynie osoby, którym naprawdę bardzo się chce. O
bardzości chcenia się decyduje Kierownictwo obiektu.
4. Z Kibla korzystamy pojedynczo. Korzystanie kolektywne jest surowo zakazane
ze względ6w higieniczno-etycznych.
5. W wypadku potrzeby fizjologicznej większej załatwiamy się po uprzednim
ściągnięciu spodni, majtek oraz wszelkich pozostałych elementów odzieży, które
mogłyby utrudniać nam wydalenie produktów przemiany materii. W przypadku potrzeby
fizjologicznej mniejszej, mężczyznom dozwolone jest pozostanie w spodniach,
jednak obowiązkowym jest rozpięcie rozporka i wyjęcie członka. Pamiętajmy, że
ludzie kulturalni nie załatwiają swoich potrzeb fizjologicznych mając na sobie majtki.
6. Kobiety załatwiają potrzebę fizjologiczną mniejszą siedząc, mężczyźni natomiast
mogą robić to na stojąco, pamiętając przy tym jednak, aby uprzednio precyzyjnie
obliczyć trajektorię strumienia moczu, tak by lać nie na podłogę, lecz do muszli.
Miejsce stania, rozstawienie stóp, sposób trzymania członka, oraz jego kąt
nachylenia należy każdorazowo skonsultować z Panem Kierownikiem obiektu.
Kategorycznie zakazane jest lanie na oko lub na chłopski rozum.
7. Na Kiblu siadamy plecami do spłuczki. Zakazuje się siedzenia twarzą do spłuczki,
a wszelkie argumenty w stylu: 'Jak tak wolę' nie będą traktowane poważnie.
8. Załatwiający się jest zobowiązany tak manipulować swoimi organami, aby po
zakończeniu procesu załatwiania się produkty przemiany materii w całości znalazły
się w muszli klozetowej. Kategorycznie zakazane jest lanie po suficie, chyba,
że Kierownictwo obiektu wyrazi indywidualną zgodę na takie zachowanie.
9. Czas załatwiania potrzeby fizjologicznej większej oraz potrzeby fizjologicznej
mniejszej nie powinien przekraczać odpowiednio- 4 i 6 minut. Członkowie sekty
wspinaczkowej AZS UMCS (posiadający aktualną książeczkę członkowską) mogą
pozostawać w Kiblu dodatkowe 5 minut dłużej.
10. Zakazuje się spożywania w Kiblu posiłków, czytania prasy innej niż wspinaczkowa,
oraz masturbacji (chyba, że za specjalną zgodą pana Kierownika). Pamiętaj, Kibel
jest pod stałym nadzorem kamer video, a Wielki Brat patrzy.
11. Podczas korzystania z Kibla dozwolone jest wydawanie z siebie odgłosów takich
jak pojękiwanie, postękiwanie, głośne westchnienia, a nawet ciche okrzyki, jednak
pamiętajmy, że nie mogą one zakłócać treningu na sali głównej.
|
PORTRET WSPINACZA Z CZASÓW MŁODOŚCI |
WdAhu doszło do wniosku, że pogrzebanie w zamierzchłej przeszłości kilku
liczących się person lubelskiego wspinania może rzucić trochę światła na dziwne,
nierzadko wręcz patologiczne, zachowania cechujące wielu spośród naszych idoli.
A oto dwa pierwsze przykłady:
Nasz Wielki Doktor, dziś tak ważny-poważny, znany był w dzieciństwie z tego, że
w trakcie nieobecności rodziców regularnie zamykał swoją młodszą siostrę Magdę
w szafie, a jeśli ta, przerażona, prosiła, aby ją wypuścił, wtedy ten niespełniony
sadysta groził, że dokona dekapitacji wszystkich jej lalek (co zresztą i tak
zazwyczaj czynił). I kto by pomyślał.
Natomiast, Peter chyba nie za bardzo lubił swoje LO, gdyż którejś niezbyt trzeźwej,
wiosennej nocy, stojąc na środku ulicy Ogrodowej, wyrównał swoje ciśnienie
osmotyczne ostentacyjnie kierując strumień moczu w kierunku drzwi Zamoja.
Jak sam stwierdził był to rodzaj performance o zabarwieniu rewolucyjnym.
Jednak redakcji WdAhu wydaje się, że czyn ten miał zupełnie inne zabarwienie,
sugerujące bardziej żółty odcień.
|
Redakcja WdAhu zdobyła sensacyjny materiał o najnowszych osiągnięciach w
dziedzinie wspinaczki relatywnej. Prawdopodobnie już za kilka lat dzięki
osiągnięciom z tej nowatorskiej dziedziny naukowej nastąpi we wspinaniu
wielka rewolucja, która nie tylko zupełnie zmieni oblicze treningu, lecz
również wśrubuje poziom trudności dróg do nowych, dotychczas zupełnie
niewyobrażalnych standardów. Jak powiedział nam dr Zygfryd Siławielka z
Instytutu Wspinaczki Relatywnej, już niedługo stopień sześć-nieskończoność-plus
może stać się codziennością, a skomplikowany wieloaspektowy trening zostanie
zastąpiony ćwiczeniem jedynie jednej cechy- dynamiki.
Zapewne, każdemu z naszych czytelników przynajmniej z grubsza znane są
osiągnięcia Alberta Einsteina. Aby nie mącić za bardzo w niezbyt lotnych
głowach wspinaczkowych przypomnijmy jedynie podstawy teorii względności.
Jak chyba każdemu wiadomo rewolucyjne zasady fizyki kwantowej sprowadzają się
do jednego, odrobinę tajemniczego, wzoru: E=mc2, czyli energia równa się masa
razy przyspieszenie do kwadratu. Nie będziemy tutaj wdawać się w szczegółowe
dywagacje teoretyczne nad znaczeniem tego wzoru dla naszego rozumienia wszechświata
oraz poziomu technologicznego naszej cywilizacji. Dla naszych rozważań wystarczy,
że wspomnimy o jednej konsekwencji wynikającej ze wzmiankowanego wzoru, a jest
nią fakt, że ciało rozpędzone do prędkości światła zamienia się w czystą energię.
Dr Siławielka doszedł do wniosku, ze zależność ta może umożliwić przesunięcie
trudności wspinaczkowych w kierunku niewyobrażalnego. Postaramy się wytłumaczyć
to obrazowo: wyobraźcie sobie 200 metrów terenu skalnego wywieszonego pod kątem
60 stopni. Teren ten jest idealnie gładki, nawet najbardziej wnikliwszy obserwator
nie będzie w stanie dostrzec na tej skale mikrorzeźby, no może z wyjątkiem dwóch
wygodnych klamek na starcie potencjalnej drogi. Co w takiej sytuacji robi wspinacz
tradycyjny? Wzrusza ramionami i stwierdza, że problemat jest nie do zadania. A
jeśli jest już chorobliwie ambitny wtedy haczy drogę kując na niej dłutkiem
symetryczne rzędy dwupalcowych klameczek i chełpliwie obwieszcza światu, że
spreparował (choć on pewnie powie- 'pokonał') nową 6.7kę. Też mi wielkie
osiągnięcie, jakaś kolejna marna 8C! Profan nie wie nawet, że swoim bezmyślnym
wandalizmem zniszczył wspaniałą drogę, która dla wspinacza relatywnego byłaby
tylko rozgrzewką przed czyś naprawdę trudnym.
Zapewne Czytelniku wykrzykniesz teraz, że to niemożliwe. Przecież na tej skale
praktycznie nie ma chwytów! No cóż, nie uwierzysz dopóki nie zrozumiesz genialności
koncepcji stojącej za wspinaczką relatywistyczną. Otóż jak dowodzi sam Einstein,
ciało rozpędzone do prędkości światła zamienia się w energię, stąd też dr
Siławielka wyciągnął logiczny wniosek, że jeśli ciału wspinacza nadać prędkość
przekraczającą prędkość świetlną, wtedy zamieniłoby się ono w ukierunkowaną
smugę energii mknącą z niewyobrażalną prędkością przed siebie pokonując przy
okazji każde dowolne trudności wspinaczkowe.
Potencjalny wspinacz XXI wieku podszedłby do wspomnianej drogi, chwyciłby się
klamek startowych, rozbujał, wybił ze startu z prędkością ponad 3,00 * 108 km/s.
A ponieważ prędkość ta przekracza prędkość światła, pomknąłby on jako
snop energii wzdłuż przewieszenia nie zadając sobie nawet trudu aby przymagnezjować.
Jak na razie Dr Siławielka i jego zespół badawczy stara się rozwiązać jeszcze
jedno, drobne, marginalne zagadnienie natury technicznej, czyli w jaki sposób
wyhamować naszego futurystycznego wspinacza i przywrócić mu dawną (miejmy nadzieję)
formę. Jednak jak stwierdził Dr Siławielka są to już nieistotne szczegóły wobec
rozmiarów nieskończoności, które zapewne już niedługo zostaną rozwiązane, a wtedy
drżyjcie przewieszenia.
|
Ja, Tadeusz W. postuluję o odrzucenie staromodnych standardów wspinaczkowych
na rzecz nowej jakości w ocenie stylu przejścia. Sztywny, konserwatywny,
demagogiczny charakter etyki onsajtowoerpenianej stanowi kłodę rzuconą pod
nogi wielu wspaniałych, młodych, przystojnych, i-w-ogóle-ach talentów
wspinaczkowych (włączając w to mnie, oczywiście). Wydaje mi się, że ja, który
choć nie poprowadziłem jeszcze niczego w śmiesznym onsajcie czy erpe, również
jestem wspinaczem Wielkim, gdyż realizuję swoją pasję dzięki stylom alternatywnym,
które wymykają się prostemu dualizmowi rozgraniczenia: poprowadził/nie poprowadził.
W końcu, prawdziwy geniusz jest pojęciem niewymiernym. Stanowczo żądam, aby moje
drogi, które, nie zawaham się użyć tego słowa- POPROWADZIŁEM na wędkę, prawie w
ciągu, w onsajcie po latach, wzrokiem lub nawet jedynie w swojej wyobraźni, były
traktowane równorzędnie z drogami RP, czy OS. Moje prowadzenia również stanowią
dokonania wybitne, gdyż są moje.
|
Do redakcji " WdAhu "
Jako pełnomocnik prawny pana Petera muszę w jego imieniu stwierdzić, że artykuł
pt. "Wszystko było ustawione" (WdAhu No5 Wrzesień 2000) jest skandalicznym
pogwałceniem etyki dziennikarskiej.
Wszelkie materiały do wyżej wymienionego artykułu zostały uzyskane poprzez
wprawienie pana Petera w stan nietrzeźwości w rozumieniu art. 115 § 16 KK przez
członka redakcji "WdAhu". W konsekwencji spowodowało to u naszego klienta
wyłączenie poczytalności i utratę zdolności do kierowania swoim postępowaniem.
Fakt, że członek redakcji "WdAhu" zastosował środki chemiczne (tj. alkohole
wysokoprocentowe), wpływające na procesy psychiczne pana Petera i uniemożliwiające
mu kontrolę nieświadomych reakcji jego organizmu, a także zadawanie mu pytań
sugerujących odpowiedzi, skutkuje brakiem ważności oświadczeń pana Petera i w
myśl art. 171 § 6 KPK nie może stanowić dowodu przestępstwa z art. 229 § 3 KK.
Publikacja owa wyrządziła panu Peterowi znaczne szkody majątkowe i moralne. Część
sponsorów wycofała się z finansowania jego znakomicie zapowiadającej się kariery
sportowej, utracił on również korzyści płynące z udziału w reklamach. Co gorsza
bezpodstawne pomówienia zamieszczone w poprzednim numerze "WdAhu" spowodowały
zauważalny spadek Jego popularności i naraziły go na szereg nieprzyjemności
osobistych. Nie trzeba udowadniać jak negatywny wpływ miały one dla szeregu
młodych ludzi, dla których pan Peter jako wielki sportowiec i człowiek o
wspaniałym charakterze, był pięknym wzorem do naśladowania. Wszystkie wyżej
wymienione okoliczności stanowią wystarczającą podstawę do wzniesienia aktu
oskarżenia przeciwko redakcji "WdAhu" o przestępstwo z art. 212 § 2 KK ścigane
w trybie art. 485 KPK.
Aby rozproszyć wszelkie wątpliwości pan Peter oświadcza, że nigdy nie proponował
sędziemu głównemu zawodów boulderowych w Lublinie korzyści majątkowych, a wynik
zawodów jes wynikiem uczciwej rywalizacji sportowej.
Pełnomocnik pana Petera
Komentarz WdAhu:
HAHAHA. Jeśli Peter nie dał w łapę, to ja jestem chiński, porcelanowy czajniczek.
|
Przed rozpoczęciem wspinania zapoznaj się z ulotką:
Uprawianie wspinaczki skalnej, w jakiejkolwiek formie, może nieść ze sobą poważne
ryzyko wystąpienia skutków ubocznych, w tym:
skurczów pośladków * nieustannych, wszechogarniających stanów lękowych * euforii *
tików * wprowadzania słowa 'buła' do każdej konwersacji * bezrobocia * nadaktywności
gruczołu adrenaliny * upodobania do bardzo obcisłych, elastycznych tkanin * zaburzeń
w trawieniu * palpitacji serca * głębokiego uwielbienia liny * podniecenia *
kłopotów z pamięcią * kłopotów z pamięcią * zerwanych związków * bezsenności *
przyspieszonego rytmu serca * zwiększonego sex appealu * urywanego oddechu * nerwicy
* kłopotów z pamięcią * zawrotów głowy * równoczesnego uczulenia i zwiększonego
zapotrzebowaniem na białko kurze (czyż to nie ironiczne) * nadaktywności gruczołów
ślinowych * wymiotów * dreszczy * swędzenia * awitaminozy * bólów stawów *
zwiększonego pocenia * zniszczonego naskórka * włosów tam gdzie nigdy ich nie było
i braku włosów w miejscach gdzie zazwyczaj były * kłopotów z pamięcią * amnezji *
spazmów * uczulenia na magnezję * manii wielkości * upodobania do noszenia uprzęży *
kłopotów z pamięcią * anoreksji * ran szarpanych, kłutych, ciętych * okresowych
kłopotów z pęcherzem * zaburzeń normalnego myślenia * niezrozumiałego bełkotu *
zrozumiałego bełkotu * paranoi * spodni prAny * kłopotów z pamięcią * wytrzeszczu
gałek ocznych * problemów z koncentracją * zaburzeń snu * bliżej niesprecyzowanego,
nieprzyjemnego zapachu * podenerwowania * stanów gorączkowych * maligny * kłopotów
z pamięcią * hiperwentylacji * przekrwienia oczu * grzybicy stóp * zerwanych ścięgien
* naciągniętych ścięgien * bolących ścięgien * zapalenia ścięgien * operacji ścięgien
* i różnych innych strasznych rzeczy ze ścięgnami * zmarszczek i blizn * podkrążonych
oczu * zarostu na języku * zarostu po wewnętrznej stronie dłoni * panicznego lęku
przed odpadnięciem * (nie są to wszystkie występujące skutki uboczne, aby uzyskać
ich pełną listę skontaktuj się ze swoim lekarzem wspinaczkowym)
|
Historia miłości nieszczęśliwej, która nie dożyła kolejnego świtu.
Niedzielne popołudnie. Lokalna ściana wspinaczkowa w pewnym zapomnianym przez Boga i
kartografów latynoamerykańskim miasteczku. Na sztucznej ściance wspinanie uprawia
gromadka wspinaczy płci różnorakiej. Atmosfera raczej niemrawa, jak to bywa w
niedzielne popołudnia, gdy rozleniwiony czas płynie odrobinę wolniej, a zaspane
myśli przybierają kolor indygo. Mężczyźni wspinają się od czasu do czasu, jakby od
niechcenia prężąc swoje pięknie wyrzeźbione czekoladowe ciała. Dziewczęta, które w
swej odwiecznej mądrości bynajmniej nie przyszły na ścianę, aby się wspinać, wodzą
rozmarzonym, lubieżnie ociężałym wzrokiem w ślad za umięśnionymi ciałami mężczyzn.
Wśród kobiet centralne miejsce na najbardziej strategicznej ze względu na roztaczający
się widok ławeczce zajmuje Luz Maria, niewiasta niezwykle okazała, świeżo owdowiała,
nie młoda już, jednak jak na swój wiek niezwykle roztropna, zdecydowana oraz
doświadczona. Jak głosi niecna plotka to właśnie jej zdecydowanie i roztropność
przyśpieszyły przeprawę jej męża na tamten świat, jednak plotki nie są po to, aby
w nie wierzyć lecz by je powtarzać.
Jej wzrok powoli, choć nieuchronnie, śledzi poczynania młodzieńca o imieniu Pedro,
który z niepohamowaną pasją oddaje się boulderingowi, tej grze mężczyzn prawdziwych.
Trzeba przyznać, że Pedro jest młodzieńcem niepomiernie pięknym, o ciele zamkniętym
w iście klasycznych proporcjach oraz o aksamitnym głosie, którym wykrzykuje od czasu
do czasu zachętę w kierunku swoich przyjaciół: 'Dajesz, kurwa, dajesz!' Pedro wspinał
się od małego i była to jedyna namiętności jego życia. Nigdy nie oglądał się za
kobietami, które podczas fiesty za pomocą zalotnych spojrzeń i bezwstydnych dekoltów
wodziły jego rówieśników na pokuszenie, odbierając im rozum i nakłaniając do czynów,
które później rozpamiętywali ze wstydem w trakcie długich, dusznych, gorących,
nieprzespanych nocy. Pedro był inny. Wspinanie to było wszystko czego chciał od życia.
Tylko wśród wspinaczy czuł się dobrze, jedynie o skałach potrafił rozmawiać, a jego
spłoszona niewinność nie pozwalała mu dojrzeć żarłocznych spojrzeń, którymi szczodrze
obdarzały go miejscowe kobiety.
Jednak dni Pedra były już policzone, gdyż wdowa Maria postanowiła rozprawiczyć tego
chłopca o lekko zaróżowionych policzkach i ustach niczym pączek róż. Zgodnie ze
swoim niepohamowanym temperamentem, nie zwlekając ani chwili, energicznie zabrała
się do rzeczy. Z niewinną miną podeszła do Pedra i udając całkowitą ignorancją
przedstawiła się jako początkująca adeptka sztuki wspinania i poprosiła o kilka
porad od człowieka, o którym można powiedzieć, że wspinanie i on stanowią jedność.
Oczywiście nasz poczciwy Pedro nie zorientował się, że właśnie zastawiane są na
niego sidła namiętności i zaczął rozprawić o swoich najprzedziwniejszych przygodach
wspinaczkowych. Gdy wdowa pozwoliła już mu się wygadać, wiedząc, że tak jak każdy
mężczyzna wkrótce poczuje on chłopięco-szczenięcą dumę wypływającą z swojej
najzupełniej złudnej wszechwiedzy, przeszła do kolejnego etapu omamiania tego
mężczyzny o duszy dziecka. Prosiła go, aby pospotował ją na trawersie, na co on
skwapliwie przystał, jednak nie z chęci dotknięcia tego nie tak już szczupłego ciała,
lecz raczej przez czystą uprzejmość, którą wyniósł z domu rodzinnego. Teraz wdowa
Maria wiedziała już co powinna robić, raz po raz, z głębokim westchnięciem, czasami
wręcz z jękiem, opadała w muskularne ramiona Pedra, dbając równocześnie o zachowanie
odpowiednio uwodzicielskiego spojrzenia spod lekko przymrużonych powiek.
No cóż, to wystarczyło. Pedro, nawet pomimo całej swojej nieokiełznanej pasji ku
wspinaniu i dziewiczej niewinności, musiał w końcu coś poczuć. W końcu był młodym,
silnym mężczyzną, którego zmysły, choć przez długi czas uśpione seksualną abstynencją
szybko obudziły się do życia. Poczuł zapach gorącego kobiecego ciała, fakturę skóry,
smak potu. Archaiczne instynkty rozpaliły w nim ciekawość, chęć odnalezienia
podziemnego źródła, z którego brała się jego męska siłą.
Pedro zatracił się. Zapadł w ciemności aenimy.
Wdowa Maria była niepomiernie szczęśliwa, że tak smakowity kąsek tak łatwo wpadł w
jej spracowane życiem ręce. Każdego ranka, po nieprzespanej nocy chodziła dumna z
wysoko podniesioną głową na targ. Zdawało jej się, że zza okiennic, zasłon i kolumnad
patrzą na nią dziesiątki kobiecych oczu, które płoną czystym ogniem nienawiści,
zazdrości, a może nawet lęku. Wiedziała, że to ona go posiadła. Tylko i wyłącznie
ona. Jednak duma nie jest kobiecym, lecz raczej męskim, żywiołem. Przez pewien czas
może kobiecie sprawiać próżną rozkosz, ale szybko wypali się pozostawiając po sobie
otchłań masochizmu, która musi być wypełniona cierpieniem i poniżeniem. Kobiety nie
zostały stworzone, aby dominować lecz by cierpieć.
Pewnej nocy, gdy wycieńczeni kochankowie spali spleceni ze sobą korzeniami swych ciał,
Luz Maria wiedziona niejasnym przeczuciem klęski otworzyła w nocnej ciszy swoje
niebieskie oczy. W pierwszej chwili nie mogła rozróżnić cieni niespokojnie drgających
na ścianach pokoju jednak wkrótce zrozumiała, że tym co zakłóciło jej nocny spoczynek
był cichy szmer dobiegający z rogu pomieszczenia. Zwróciła swój wzrok w tym kierunku
i zobaczyła niewyraźnie majaczącą w ciemnościach sylwetkę mężczyzny. Poznała go od
razu. Był to jej zmarły mąż. 'Ależ kochany, przecież ty nie żyjesz...' 'Być może,
jednak nie znaczy to wcale, że możesz spypiać z kim ci się żywnie podoba. Pomimo
swoich z górą 100 lat nadal jestem hoży i wciąż będę egzekwował od ciebie, abyś
spełniała swoje powinności przykładnej małżonki mojej nałożnicy i kucharki.'
Maria porzuciła niezwłocznie Pedra, gdyż zrozumiała, że otruty mąż był prawdziwą
namiętnością jej życia, choć we wszystkich okolicznych miasteczkach i we wszystkich
pobliskich wioskach miał kochanki płci różnorodnej, zrozumiała, że Pedro był jedynie
przelotnym kaprysem mającym na celu podbudować jej zranione ego, kaprysem bez
jakiegokolwiek znaczenia, nie ważniejszym niż przypadkowa konfiguracja cieni
rzucana przez słońce, któregoś z letnich dni na pobielone wapnem ściany werandy.
Pedro, nieszczęsny Pedro umarł dla świata na długi czas. Przestał jeść, zaczął pić.
Topił swój smutek w kolejnych litrach sączonego powoli korzennego wina wyrabianego na
bagnach przez mieszkających tam Cyganów. Świt nie różnił się niczym od zmroku, a noc
od łez. Jednak pewnego dnia przebudził się dziwnie wcześnie. Wyszedł przed swój
zrujnowany dom o ścianach w kolorze ochry i zobaczył jak słońce powoli zlizuje
swoimi promieniami poranną rosę okrywającą czerwone ciała skał wznoszących się za
miasteczkiem. Poczuł dziwną pustkę ssącą jego żołądek i jego mózg i nie chodziło
tutaj o brak wina. Jego przekrwione oczy tęsknie spoglądały w kierunku karmazynowych
urwisk.
Wtedy Pedro wypowiedział zdanie, które okoliczni ludzie mieli powtarzać jeszcze przez
długie lat po jego śmierci: 'Pierdolę, idę się powspinać.'
Zamieszczony powyżej tekst został nadesłany do redakcji WdAhu przez osobę
ukrywającą się pod inicjałami T. T. Redakcja pragnie zaznaczyć, że nie identyfikuje
się z mocno szowinistycznym tonem opowiadania, jednak postanowiła wydrukować je ze
względu na walory artystyczne tekstu, który stanowi udany pastisz łączący styl
narracji magicznego realizmu z elementami opery mydlanej. Jak zaznaczył sam autor,
wszelkie podobieństwa do postaci historycznych stanowią działanie zamierzone.
|
[1]
W płytach wspinają się tylko geje.
[2]
Spójrz na siebie, znowu w Kotłowni, w tych przyciasnych butach, śmierdzących łachach,
z poranionymi palcami, zawalając naukę, pracę, życie. Po co ci to? Nie wydaje ci się,
że jesteś odrobinę patetyczny? Nie odwracaj się ode mnie! Czemu znowu leziesz na to
przewieszenie? Wysłuchaj mnie do końca...eeh, szlag by cię trafił i to całe twoje
wspinanie.
|