morpho.pl

WdAhu Wallzine Wspinaczkowy Nr 9
styczeń 2002

Motto numeru: Ata Mau!

TheNEWS  



Bogdan udowodnił w te wakacje swoją słabość pokonując Capoeirę bez sztucznego chwytu na Godoffie. Prawdziwie naganny styl- nie dość, że nie był w stanie wykorzystać sztucznych ułatwień na drodze (powinien był brać przykład z Krakusów, oni są w tym naprawdę dobrzy), to jeszcze nie sprostał wycenie drogi, haniebnie przeceniając ją na 6.6+/7, co dowodzi jedynie jego słabości i nieudacznictwa. Wstyd Bogdan, naprawdę wstyd!


Muppet poprowadził swoje własne 6.6! Wow- 6.6.! Ale on musi być silny!


Pan Profesor Dominik toczy na Podhalu zażarty bój pedagogiczny i to z niemałymi sukcesami. Przez ostatnie 6 miesięcy udało mu się nauczyć dzieci następujących umiejętności z języka angielskiego: odmiany czasownika to be i przedstawiania się w 4 prostych zdaniach. Really impressive!


W sobotę 30 listopada 2002 roku odbyła się już VII edycja Lubelskich Zawodów Boulderowych. Podobnie jak co roku, i tym razem emocji nie zabrakło. Kotłownia Akademickiego Ośrodka Sportowego po raz kolejny gościła wspinaczy z Mielca, Skarżyska Kamiennej, jak również Krakowa i Warszawy. Jedenaście problemów eliminacyjnych i trzy finałowe miało skutecznie wyłuskać zwycięzców. Na starcie imprezy stawiło się 50 zawodników, z czego kilkanaście osób z mocnej ekipy juniorów UKS Skarpa. Jako jedyny wszystkim przystawkom eliminacyjnym podołał Krzysztof "Muppet" Tarkowski z KS Korona (nieodrodne dziecko lubelskiej Kotłowni). Eliminacje z 10 przystawkami na koncie zaliczyli Łukasz "Łucio" Jankowski (KS Korona) i Piotr "Doktor" Karaś (Kotłownia Lublin). Finałowym torturom poddanych zostało 5 pań i 11 panów. Po godzinie morderczych zmagań zapadł wyrok. Niestety obyło się bez spektakularnych topów, ale wrażeń było co nie miara. Bezkonkurencyjny okazał sięMuppet ocierając się w pierwszej próbie o flash na długim boulderze przecinającym okap. Przyczyną niepowodzenia okazała się rada sędziego, który wskazał Mupetowi pomocniczy stopień. Ten korzystając z podpowiedzi wstawił się, tracąc resztkę sił brakujących do sięgnięcia do topowej klamy. Jak powszechnie wiadomo Muppet mniej męczy się dając na samych rękach, niż kombinując nogami. Po wylądowaniu poszkodowany stwierdził "...po **UJ ja się wstawiałem, trzeba było na szmatach...". Na drugiej pozycji uplasował się Bogdan Rokosz (Mielec), na trzeciej Karol Kosmowski (Politechnika Lubelska). Wśród pań najlepszą okazała się Magda Mandecka (AZS-UMCS), drugie miejsce zajęłaMonika Prokopiuk, gimnazjalistka z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Skarpa", a trzecie Beata Kijak (KUL). Oprawę muzyczną zapewniła formacja Szamana Gurus ( DJ's Rasta & Mikro), dzięki którym atmosfera zawodów zagęszczona została nie tylko magnezjowym pyłem, ale także dawką mocnych gramofonowych beatów. Organizatorami zawodów była Sekcja Wspinaczkowa AZS-UMCS.

Wyniki:

Chłopczyki
1. Krzysztof Tarkowski 18 p.
2. Bogdan Rokosz 13,5 p.
3. Karol Kosmowski 13 p.

Dziewczynki
1. Magda Mandecka 5 p.
2. Monika Prokopiuk 3 p.
3. Beata Kijak 2 p.


Muppet odkrył pewną odwrotnie proporcjonalną zależność pomiędzy swoim wspinaniem, a wynikami na uniwerku: im gorzej mu idzie nauka, tym lepiej wspinanie. W związku z powyższym, z prawdziwą przyjemnością donosimy, że wyniki zimowej sesji egzyminacyjnej stanowią doskonałą zapowiedź zbliżającego się sezonu skalnego...


muppet


NOCOMMENT 



  • Rafał Moucka ponoć sam kręci się na digitalnej kamerce w różnych dziwnych pozycjach.
  • Muppet zapowiedział na następny rok poprowadzenie Deklaracji Nieśmiertelności, Chomeiniego, Godoffa, Las Vegas, Pawianów, Sportlanda i Wściekłych Psów...
  • Banan zapuścił brodę.
  • Peter, po 6 miesiącach ciężkiej harówki w Sheffield, przywiózł do kraju 10 funciaków.



PSB  



Z cyklu Żydzi rozkradają polski wapień, czyli założenia Polskiego Stronnictwa Boulderowego

Z racji zbliżających się wyborów, w obliczu totalnej degrengolady i bezsilności krajowej klasy politycznej postanowiliśmy wziąć losy państwa w nasze spracowane, zaplastrowane i zamagnezjowane ręce zakładając Polskie Stronnictwo Boulderowe- partię, która zmieni losy tego kraju i w końcu wprowadzi nas na europejski poziom wspinania.

Nasz radykalny program uzdrowienia gospodarki i przebudowania struktur społecznych obejmuje:

  • obniżenie progu podatkowego wprost proporcjonalnie do pokonywanych trudności boulderowych; dla przykładu osobnik pokonujący 6aFont płaciłby 48% podatku od dochodów, ale 8aFont oznaczałoby już tylko 4% podatku, a 8b+Font byłoby dotowane z kasy państwa z racji wysokiej użyteczności społecznej,
  • zmiana godła państwowego: orzeł z kraszpadem na plecach, a zamiast korony- czapka Cordless,
  • zmiana tekstu hymnu państwowego na:
Jeszcze Polska nie zginęła
Póki boulderujemy.
Co nam obca przemoc wzięła,
Flashem odbierzemy.
  • hasłami Stronnictwa: 8aFont to nie opcja, to konieczność orazW każdym polskim domu kraszpad,
  • wynegocjowanie 15letniego okresu ochronnego dla polskich projektów boulderowych w Sokolikach przed przystąpieniem do UE,
  • wprowadzenie nowych przedmiotów do szkół, takich jak Wychowanie Boulderowe zamiast Wychowania Seksualnego, Przysposobienie do Używania Kraszpada (zamiast PO), Historia Bouldering (w miejsce Historii Nowożytnej), Etyka Boulderingu (zamiast Religii),
  • zamiast zasadniczej służby wojskowej- 10 lat Aktywnego Boulderowania, z ew. zamianą na 10 lat Zastępczej Służby Spottingowej, ze względów religijnych lub etycznych,
  • zmiana nazwy państwa na Polską Rzeczpospolitą Boulderową (PRB).


BoulderOrzeł


Po Europie krąży widmo, widmo boulderingu. Żądamy przekazania władzy w ręce mas wspinaczkowych! Nadszedł czas działania! Nadszedł czas Rewolucji!





KULTEXTY 



'Poznałem taką jedną. Nawet fajna była. Ale dawała ze szmaty. I czym jej miałem zaimponować? Rozciągnięciem?'
Banan

'Ata mau!'
w wolnym tłumaczeniu z wietnamskiego 'dajesz, kurwa, dajesz!'

'Moto!'
text z japońskiego intelektualnego-pornola znaczący 'mocniej!', często wykorzystywany przez boulderowców

'Wiśnia jest wiśnia...witaminę ma!'
Banan- znany kiper win owocowych

'-Sorze, ale to boli!
-Tylko pierwszy raz. Następnym będzie przyjemnie!'
sor Dominik i uczennica

'Centralnie w porządku'
popularne

'I pamiętaj, że każdy wytrysk to 14 kcal.'
Banan

'Jest ciepło, jest chujowo!'
Domin boulderujący w zadymce śnieżnej

'Trąci tutaj wszechświatem'
Kamil w Zimnym Dole

'Ale ja nie rozumiem, co ty do mnie rozmawiasz!'
popularny text z jakiejś chujowej polskiej komedii

'Na Polsacie jest wiele teleturniejów, ale wszystkie prowadzi Krzysztof Ibisz'
Domino przed Telewizorkiem

'-Ej, Stefan, czy ty masz żonę?
-Co ty?! Pojebało cię?! Wiesz ile taka żona kosztuje?'
Stefan & Muppet







STRATORIUS 






Strzępy elektronicznego snu trzymały się jeszcze jego powiek niczym strupy krwi rąk lady M. 6 am, 6 am, 6 am. Starał się przewrócić na drugi bok, ale zdawał sobie sprawę, że to był już ostatni z el-snów przewidzianych na tę noc, wiedział, że wszechobecne neonowe światło już nie ustąpi, a delikatny, seksownie chrapliwy głos Paoli, jego digital-gosposi, starający się zmotywować go do wstawania, za chwilę przejdzie w wysoki, bezwzględny skowyt obelg, no chyba, że łaskawie wstanie, toż to pora najwyższa drogi Sartoriusie, toż to wstyd tak długo marnotrawić czas.... Powtórzył w myślach wyuczoną jeszcze w przedszkolu mantrę: Praca jest szczęściem, praca jest błogosławieństwem, praca jest zaszczytem. Zrzędzenie Paoli zdążyło już podnieść się o pół oktawy. Zaspanym jeszcze głosem, Stratorius wydał komendę: Coffee. Hydrauliczne ramię niezawodnie sięgnęło mikro-drenu na jego ramieniu i wstrzyknęło dożylnie poranną dawkę kofeiny. Cisza. Absolutna cisza. Delikatny szmer krwi. Ożywczy dreszcz przebiegł jego ciało. Poczuł, że żyje. Hmmmmmmmm... Przywilej bycia wspinaczem, reszta społeczeństwa już dawno wyrzekła się jakichkolwiek używek (a może raczej zgrabnie psychozmanipulowano ją do tego), no może za wyjątkiem trankwilitów- pigułek szczęścia, które uznane zostały za dobrodziejstwo ludzkości, no i oczywiście VR simulators, których jakoś nikt nie traktuje jako używek, choć są faktycznie totalnie odmóżdżającym i uzależniającym badziewiem zasysającym cię do swego 3D cyberwnętrza. To pewnie dlatego, że interes koncernów elektronicznych, producentów VRów, jakimś dziwnym trafem jest z reguły zgodny z Najwyższą Racją Stanu.

Zawsze z rana zbierało mu się na takie rozważanki socjologiczne, uj by to strzelił, czas wstawać. Gdy tylko podniósł się z łóżka, jedna ze ścian jego pokoju-klitki zamieniła się w ekran 3D i zalała wnętrze obrazami z porannego wydania wiadomości cyberwizyjnych. Sympatycznie wyglądająca cyfrowa bocica o wprost wirtualnych piersiach i niemożliwie realnych ustach właśnie podawała newsy dnia: Reprezentant Rosji, Wladimir Rostow, został przyłapany na używaniu zakazanych substancji dopingujących podczas ostatniej edycji Światowej Ligi Wspinaczki Sportowej w Barcelonie. Związek Południowej Afryki grozi sankcjami ekonomicznymi oraz zerwaniem kontaktów dyplomatycznych. Oburzenie wyraziły...

Rostow? pomyślałby kto, a wydawać by się mogło, że to zawodowiec... Przecież od samych archaicznych początków historii zawodów wspinaczkowych wszyscy wielcy lecieli na koksie, choćby ten Polak, jak mu tam było, Aleksy, czy jakoś tam? Trzeba chyba być debilem, aby dać się przyłapać, a może to jakaś prowokacja? W końcu taki skandal prowadzić może nawet do poważnego konfliktu międzynarodowego. Zawody wspinaczkowe to teren zapalny- od wielu lat jest to najważniejsza arena konfrontacji mocarstw, a dodatkowo źródło niewyobrażalnych wprost dochodów, miejsce prania brudnych pieniędzy, droga do kariery i sławy, opium dla mas...

Pierdolić to, ludzkość przetrwała III wojnę światową, przetrwa i IV. Musi się śpieszyć, gdyż o 7 zaczyna prowadzić trening 4 sekcji juniorów.

Gdy siedział w wagoniku ponaddźwiękowej kolejki podmiejskiej, po głowie biegały mu mocno niepoukładane wspomnienia z młodości. Jakiś ten dzień był nostalgiczny, coraz częściej miewał takie dni, to chyba oznaka starzenia się, w końcu miał już 26 lat. Dzięki programom narodowej selekcji dzieci, Stratorius został wybrany jeszcze w przedszkolu ze względu na swą szczupłą budowę ciała i silne ścięgna. Od razu trafił do lokalnej sekcji juniorów, a następnie do elitarnej państwowej szkoły wspinaczkowej. Ze szkoły najlepiej pamiętał chyba wykłady z historii wspinania u prof. Tendonisa, cynicznego ex-boulderowca, dla którego historia wspinania stanowiła jedynie proces degeneracji wartości uniwersalnych- twierdził on, że wszystko, co nastąpiło po wynalezieniu wzoru pozwalającego na obliczenie obiektywnych trudności wspinaczkowych stanowiło równię pochyłą, po której staczały się takie wartości jak pasja, uniesienie, uczciwość, autentyczność, indywidualizm, piękno, czy doskonałość. Wtedy Stratorius, uważał to jedynie za bredzenie zgorzkniałego starca, ale dzisiaj coraz częściej dochodził do podobnych wniosków.

W siódmej klasie wybrał specjalizację ze wspinaczki artystycznej. Wspinanie na trudność uważano już wtedy za przeżytek, gdyż było stanowczo za mało widowiskowe dla telewidzów. Każdego dnia, godzinami ćwiczył układy indywidualne i w parach, na najbardziej wymyślnych formacjach wspinaczkowych zaprojektowanych przez sztaby architektów.

Niestety wszystko na nic- nigdy nie udało mu się wyrwać z 3 ligi wspinaczkowej, wygrał jedynie kilka razy rozgrywki lokalne. Wprawdzie miał talent, ale przy tak dużej konkurencji talent to stanowczo za mało, obecnie szanse na sukces mieli jedynie geniusze, trenowani od dziecka i wspomagani farmaceutycznie. Niektórzy przebąkiwali nawet, że Chińczycy produkują od dłuższego czasu mod-genów w swoich laboratoriach, ale nie było na to przekonywujących dowodów. W końcu wszyscy zawodnicy wyglądali jakby byli modyfikowani- 40 kg wagi przy wzroście 185 cm, to trudne do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika. Wraz z porażkami przyszła frustracja. Już wcale nie był taki pewny, że jest kimś wyjątkowym. Raczej uważał się za wybrakowany egzemplarz, prawie jak domowy bot, który zostaje odrzucony przez testerów ze względu na usterki fabryczne. Państwo przydzieliło mu wprawdzie małe mieszkanko, stałą pensję i stanowisko trenera juniorów- kategoria wiekowa 6-8 lat. Jednak zawsze było to jedynie małe mieszkanko, zamiast pięknej willi w Boux, obok innych celebrities wspinania. Ale i tak nie było, aż tak źle. Tak przynajmniej powtarzał sobie przed zażyciem kolejnej pigułki "motywującej do życia i poprawiającej nastrój"- jak głosiły wszechobecne reklamy podprogowe. W końcu, jak każdy profesjonalny wspinacz, miał status obywatela kategorii A (w jego przypadku była to kategoria A38y) i wszystkie wynikające z tego przywileje, a przede wszystkim pracę. Praca to przywilej, praca to zaszczyt. Od kiedy kolejne generacje maszyn zastępowały ludzi na ich stanowiskach pracy- społeczeństwo tonąć zaczęło w bezcelowym, marazmie dostatku i farmaceutycznego szczęścia. Jedynie 0,18% społeczeństwa otrzymywało wyższe wykształcenie, aby w przyszłości objąć strategiczne stanowiska inżynieryjno-kierownicze. Jedynie 0,024% ludzkości miało szansę otrzymać status wspinaczkowych pros. Wszyscy pozostali wiedli bezgranicznie szczęśliwą wegetację, karmieni trankwilitami, modyfikowani przez państwowe media; najedzeni, ubrani, zadbani, nieświadomi, martwi...

Powinien myśleć o treningu, który miał za chwilę poprowadzić. W końcu tylko to mu zostało- jedynie jego wychowankowie mogli przynieść mu jeszcze jakieś powody do dumy. Jednak jego myśli były daleko, krążyły już wokół wieczoru, spokojnego wieczoru w 'domowym zaciszu', kiedy wróci po całym dniu harówki wspinaczkowej, po wypełnieniu już wszystkich nudnych obowiązków i będzie mógł oddać się całym sercem swojej prawdziwej pasji, wstydliwie skrywanej przed kolegami- filatelistyce. Choć znaczki pocztowe wyszły z użycia już ponad 100 lat temu, jednak dla niego zbieranie i podziwianie tych delikatnych pożółkłych papierków miało nieodparty urok. Za każdym razem, gdy wyciągał te swoje skrzętnie ukrywane klasery, miał wrażenie jakby odbywał podróż wehikułem czasu, jakby otwierał stronice księgi zapomnianej, księgi zakazanej, opowiadającej dzieje złotego wieku, czasu, kiedy wszystko było proste, czyste i piękne.



esemesy petera 






to byŁ hash,
a to co zostaŁo-to reszta.
keep the fire burning


zamieniam sié...
w amebę
peŁzak...


a wiesz dlaczego
Holendrzy mają
najlepszych piŁkarzy?
bo zapierdalaja
za gaŁa po
murawie z cannabis...


tu Instytut
Bakan Naukowych,
nie usypiaj,
ten sen to balas,
piii


Future sound of london...
Basically...It's bass...
The drum is the most
important instrument...
czy byŁoby moralnym
ruchac zwierzatko
najlepszego kumpla?


Taaaaaaaaaaaaaa
aaaaaaaaaaaaaaaaaak.
Taaaka ryba.Chyba.
Chyba tak.Tak Tak.
Bombowo.
Bombowe bufory!
No kochana,bomby
zrzuc...Tam do kata!
Dajcie bata!


pomysŁ na stypé:
zbiorowa konsumpcja
ciaŁa "pochowanego".
ciekawe jak szedŁby
bols pod taka np.$ledzioné?
kelner!co z
ta nerka?


wła$nie przechodziŁem
przez parking pod moim
blokiem.przy krawézniku
lezaŁ kot.na boku,oczy
szeroko zamkniéte,uchylony
4ysk.dead cat.wokóŁ siedziaŁy
3 inne koty


Don't smoke too much
if you cannot take it.
It might be better if
you drank polish vodka


i pamietaj: 8a to
może zrobic kazdy dupek,
ale zeby zrobic 8aFont...
to już trzeba byc silnym.


A wyobraz sobie,ze wiazesz
sié do NIENASYCENIA,
z namaszczeniem,niczym xionc
wielkanocnym kropidŁem,
kreslisz prawa dŁonia ósemké,
ghost dog, droga samuraja...


Trzymam w dŁoni
butelké piwa SOL,
od tyŁu daje to: LOS...
trzymam los w swoich rékach...
a także prze$liczna,
naŁadowana fajé,
heca na 14fajerek!
OGNIA!!!


kiedy wreszcie bédzie
ghanja z godłem TERAZ POLSKA?
najlepsza odmiana rozpierdoli
cały amsterdam
i bédzie sié nazywac.....
.............POL POT!


"CZYtuSIEglowySCINA?
CZYzjedliTUmurzyna?
CZYlezyTUmadonna?
CZYjestTUjazdaKONNA?
CZYwNOCYdobrzeSPICIE?
czySMIERCIsieBOICIE?
czyZABILktosTOKARZA?
CZYtoSIEczestoZDARZA?"


Qrwa,Stary,ukamieniowaŁem
muché!Stoned Fly!
ŁaziaŁa po ekranie,
dmuchnaŁem na nia 3chmury...
teraz siedzi,prawie sié
nie rusza,mogé ja dotknac
palcem i prowadzic!ua



KILKA BEZCENNYCH PORAD NA TEMAT WYCENY DRÓG WSPINACZKOWYCH  







Na temat wyceny dróg wspinaczkowych napisano już wiele, bardzo wiele, i nic dziwnego, gdyż jest to sprawa nie dość, że niezwykle donośna, to jeszcze wysoce subiektywna, a ponoć o gustach się nie dyskutuje... jednak wycenianie jest koniecznością, a bez niego trudno byłoby się nam zorientować w klasie drogi, jej urodzie i trudnościach. A zatem jeśli już upatrzyłeś sobie jakąś drogę wspinaczkową i wydaje ci się, że jest to droga dla ciebie, postaraj się najpierw wycenić ją w skali angielskiej zanim zaciśniesz na niej swoje palce. Możliwe, że oszczędzi ci to bardzo przykrego rozczarowania.

1. Na każdą drogę składają się dwa podstawowe rodzaje aspektów: fizyczne ipsychiczne, które winny być oceniane oddzielnie, jednak dopiero skombinowane razem dają całość obrazu.
2. Aspekty fizyczne (wyceniane w UK w skali od 4a do 7b) są pierwszoplanowe, to od nich zależy, czy droga jest na twoim poziomie, czy też swoją klasą przewyższa twoje skromne możliwości. To czy droga jest wystarczająco serious powinno stanowić czynnik absolutnie podstawowy w procesie podejmowania decyzji, czy w ogóle warto się do drogi przystawić. Jeśli droga nie oferuje wystarczająco mocnych doznań fizycznych i estetycznych lepiej dać sobie z nią spokój, gdyż to czysta strata czasu. Z drugiej strony należy pamiętać, że przystawianie się do drogi zbyt trudnej może skończyć się wielką kompromitacją.
Z reguły im większe oblaki i subtelniejsze dziurki, tym droga będzie posiadać wyższe trudności. Drogi wymagające przytrzymania naprawdę obłych oblaków są zazwyczaj wyceniane na brytyjskie 7a, lub 7b, podczas, gdy drogi nie posiadające przyjemnych obłości, z niewyraźną rzeźbą, cenione są na zaledwie 5a, czy 5b. Ważne jest również ukształtowanie drogi jako całości. Co z tego, że na górze odnajdziesz naprawdę trudne przechwyty, skoro dół jest rzęchem poniżej wszelkiej krytyki, etc. Zawsze należy przyglądać się aspektom fizycznym jako harmonijnej całości. Wprawdzie Amerykanie twierdzą, że off-widthowe rysy również zasługują na wysokie wyceny. Jednak zastanówcie się, jakie zalety może mieć rysa, w której nie da się, ni chuja, sklinować waszych członków? Wspinanie bez tarcia, toż to śmieszne. Może takie wspinanie jest i wymagające fizycznie, ale gdzie tu estetyka, gdzie tu przyjemność? Zresztą nie należy przejmować się zanadto opiniami ludzi, którzy wymyślili hamburgery i bombę atomową.
3. Jednak nawet najtrudniejsza droga, będzie mało warta, jeśli trudnościom fizycznym nie towarzyszą odpowiednie zalety psychiczne (wyceniane w skali od E1 do E10). Jako "psychiczność" drogi określamy to na ile jest ona wymagająca dla ciebie, oraz na ile dobrze się na niej czujesz. Tym samym, można sobie wyobrazić drogi o klasie E1 7b- oferujące niezwykle fizyczne wspinanie, praktycznie przy zerowych atutach mentalnych. Szereg takich wręcz przykładowych dróg można spotkać w niezbyt ambitnym włoskim rejonie Maestro Ceremonii. Znanym przykładem takiej drogi jest np. Pamela E2 7a, oferująca dwa monstrualne oblaki, które nawet solidnie zmacane, nie daję większej przyjemności psychicznej w obcowania z tą drogą.





mniam





Pamiętajcie, że obcowanie z drogą skrajnie trudną jest najwyższą rozkoszą!





RADY DOBRYCH WUJKÓW 



Często zdarza się, że widzisz wspinacza dojrzewającego do lotu, trzymającego się chwytów resztkami siły woli, rzężącego i telepiącego się, niczym epileptyk. W takich chwilach większość życzliwych obserwatorów skłonna jest ulżyć cierpieniom nieszczęśnika serwując mu porcję 'dobrych' rad. Jednak rzadko ci sympatyczni-skądinąd-ludzie, pewnie stojący obiema nogami na ziemi, zdają sobie sprawę, że wszystkie te ich rady to stek bzdur. Oto kilka najbardziej głupawych przykładów tych 'nieocenionych' porad:

  1. Chwyć się mocniej chwytów!
  2. Wspinaj się tak, aby się nie zmęczyć.
  3. Wykonuj biodrami ruch wężowy.
  4. I pamiętaj, że każda wpinka to dwa ruchy.
  5. Oddychaj z przepony.
  6. We wspinaniu najważniejsze jest to, aby sięgnąć do chwytów (i się nie zesrać w trakcie prowadzenia, ale przed nim).
  7. Nie panikuj, to cię tylko zgubi!
  8. Zapierdalaj jak pojebany, to się nie zasapiesz.
  9. Chyć się skały.
  10. Zajebiście, dajesz, dajesz!
  11. Odpocznij sobie!

PEWNEGO ZIMOWEGO WIECZORU ZADZWONIŁ TELEFON...  





17:39

- Halo? Halo?
-Przyjeżdżam. Hihihi!

17:42

-No nie, no nie. Ten typ przyjeżdża. To będzie straszne!

19:56

Łucio: Ty, ale mnie warga napierdala... To chyba od wspinania.
Muppet: Co? dlaczego?
Łucio: Bo, kurde, zawsze jak robię trudną przystawkę, to z emocji tak przygryzam z całych sił dolną wargę, to trochę pomaga.
Muppet: A wiesz, że Madzia robi tak samo, tyle że z górną wargą?
Łucio: Jak to?! przecież tak się, w pizdu, nie da! Patrz! nie da się...

20:25

Kalafior: Noo tak, wszystko jasne... panowie spójrzcie na siebie. Jakie to smutne.
Łucio: A wiecie, że Kaczor Donald ma tak dziób skonstruowany, że ma tak na stałe? Cześć Kalafior, siadaj.
Muppet przywiózł Takie Holenderskie Coś...spróbuj...
Kalafior: Nie, nie, spróbuję i będę wyglądał jak wy... Może później.

22:36

Łucio: O kurde, ale bbbbbbbbbbbasy! Słyszysz?
Muppet: Noooo... "Jestem Bogiem". Niezłe, to ma nawet sens. Wiesz co? Ja też jestem Bogiem. Wyobrażasz to sobie?
Łucio: Taaak tak... ale chyba Bogiem kurdupli...
Muppet: Niiiiiiiie stary, ja ci to mówię: Są nowiny skurwysyny, jestem Bogiem!
Łucio: No dobra, tylko przestań tak piszczeć.

23:54

Muppet: Jestem Bogiem, wyobraź to sobie! Kaczor Donald jest we mnie. I wciąga wargę!

01:13

Kalafior: Co tu się dzieje? Czemu on tak wrzeszczy?
Łucio: Nie wiem..... Chyba....... za dużo....... zażył.......... tego........... specyfiku.

composed by Łukcio





 



Niech twe dłonie rozważnie i delikatnie dotykają kamieni, które starsze i mądrzejsze od człowieka...

SENSACYJNE WYZNANIE BOULDEROWCA  



Pierwszy raz zobaczyłem ich na pewnej imprezie jeszcze w czasach licealnych. Moja znajoma mając wolne mieszkanie (rodzice wyjechali na urlop), zaprosiła do siebie pół klasy z ogólniaka oraz jeszcze jakichś paru innych znajomych. Wszyscy bawili się doskonale, jak to w liceum bywa- alkohol lał się strumieniami, muzyka huczała w rurach całego bloku. W pewnej chwili przyszło kilku chłopaków z Zamoja. Wyglądali niby normalnie, jednak od razu zauważyłem, że są jacyś inni- nosili takie dziwne ciuchy, i mówili jakimś takim dziwnym slangiem, tak, że nikt ich za bardzo nie rozumiał. W pewnej chwili jeden z nich spostrzegł drążek w drzwiach i ku zgorszeniu gospodyni zaczął go zapalczywie obmacywać. Pozostali natychmiast do niego dołączyli, pozdejmowali podkoszulki i rozpoczęli konkurs podciągania się na jednej ręce. W atmosferze zniesmaczenia, pozostali goście opuścili w pośpiechu imprezę. Ja również byłem zgorszony. Jednak widok nagich, męskich, umięśnionych ramion obudził we mnie jakieś dalekie tęsknoty.

Później przez długi czas starałem się nie myśleć o tym wieczorze, jednak natrętene wspomnienia nachodziły mnie w długie nieprzespane noce. Pewnego dnia przez przypadek natknąłem się na pisemko tego środowiska, wstydliwie upchane na najniższej półce w Empiku. Na okładce był opalony, umięśniony przystojniak, nagi do pasa, w bardzo wyszukanej pozie. Niezdrowo podnieciłem się. Z wypiekami na twarzy kupiłem to pisemko, choć bardzo się krępowałem przy kasie. I tak to się wszystko zaczęło. Z dnia na dzień byłem coraz bardziej uzależniony, opętany, nie potrafiłem nawet na chwilę przestać myśleć o tych wszystkich ekscytujących rzeczach, które ci roznegliżowani mężczyźni robią razem w piwnicach i opuszczonych kotłowniach... Sam zacząłem próbować, zrazu nieśmiało, jednak z czasem coraz bardziej ekstatycznie, aż pewnego dnia przyłapał mnie mój ojciec, gdy próbowałem dać szmatę z fuckera. Wpadł w furię, wrzeszczał, że takiego zboczeńca nie będzie tolerował pod swoim dachem, tłukł mnie po głowie. Matka zalewając się łzami, błagała go, aby zaakceptował moją inność. Jednak on był nieugięty, wyrzucił mnie na zbity pysk na ulicę, powiedział, że będę dawał ze szmaty gdzie indziej. Od tamtej pory nie widziałem żadnego z moich rodziców, a minęło już 6 lat od tamtego dnia. Na szczęście znałem adresy kilku klubów zrzeszających osoby czujące podobnie jak ja, udałem się zatem do miasta stołecznego i zadzwoniłem pod jeden z telefonów. Przyjęto mnie wylewnie. Ci ludzie zupełnie bezinteresownie pomogli mi znaleźc mieszkanie i pracę, w której akceptowano moją odmienność. Poczułem, że oto odnalazłem swoją prawdziwą tożsamość, nie bałem się już, że jestem inny, nienormalny, zboczony jakiś, poczułem się w końcu wolny i szczęśliwy, poczułem, że mogę teraz głośno i szczerze nazwać siebie BOULDEROWCEM.

grzegorz p.